Przed meczem bardzo głośno było o problemach kadrowych słupszczan, których opuścili Dominic Artis i Justin Watts. Asseco wydawało się być w uprzywilejowanej sytuacji i wydawało się, że wywiezieni dwóch punktów ze Słupska nie będzie trudnym zadaniem. - Zagraliśmy zdecydowanie najgorszy mecz w sezonie. W żadnym jednak stopniu nie chce ujmować drużynie Czarnych, gdyż oni zagrali naprawdę dobrze i pokazali charakter. Wiedzieliśmy przed meczem, że mają oni swoje problemy, ale nie poddali się i zagrali dobry mecz - zauważył zaraz po zakończeniu spotkania Przemysław Frasunkiewicz.
- My psychicznie i fizycznie nie wytrzymaliśmy tego pojedynku. Oczywiście można by się tłumaczyć, że ostatnio gramy w zasadzie, co trzy dni, ale pojedynek w Słupsku nie wyglądał w naszym wykonaniu po prostu dobrze. Drew Brandon, który jest rozgrywającym, zebrał nam 18 piłek, co jest w ogóle jakimś abstrakcyjnym wynikiem. Nie było w nas takiego ognia, nie wiem dlaczego. Może myśleliśmy, że będzie łatwo, ale w Słupsku nigdy tak nie jest. Już zeszły sezon pokazał, że Czarni potrafili z 8. miejsca wyeliminować Anwil - dodał trener gdynian, a w przeszłości wieloletni kapitan drużyny ze Słupska.
Forma gdynian w tym sezonie wyraźnie faluje, co niewątpliwie jest związane z tym, że zespół jest bardzo młody i ciągle dojrzewa koszykarsko. Jednak z każdym kolejnym rozegranym meczem Asseco powinno być zespołem coraz groźniejszym. - Musimy dorosnąć do pewnych rzeczy, tak jak już kiedyś powiedziałem. Ten proces dorastania to taki trochę rollercoaster. Raz jesteśmy naprawdę skupieni i potrafimy zagrać bardzo dobrze, a innym razem gramy poniżej swoich możliwości - zauważył Frasunkiewicz.
Asseco Gdynia zajmuje obecnie 11. miejsce w ligowej tabeli z bilansem 9-8. Teraz czeka ich jednak blisko trzytygodniowa przerwa od rozgrywek. Na parkiety ekstraklasy powrócą ostatniego dnia stycznia, kiedy zmierzą się w Zgorzelcu z PGE Turowem.
ZOBACZ WIDEO Paweł Fajdek: Sportowiec roku? Patrząc na medale, odpowiedź jest jasna