Tomasz Stępień nie z tej ziemi. 31-latek nadzieją Zetkamy

Materiały prasowe / Fot. Krzysztof Wnęk / Na zdjęciu: Tomasz Stępień
Materiały prasowe / Fot. Krzysztof Wnęk / Na zdjęciu: Tomasz Stępień

Wiadomo, że w I lidze poziom sportowy jest mimo wszystko niższy niż w ekstraklasie, jednak taki wyczyn jak 37 punktów w meczu, zawsze odbija się echem.

Fani Enea Astorii raz po raz przecierali oczy ze zdziwienia i łapali się za głowy, widząc, co z ich zespołem robił Tomasz Stępień, niski skrzydłowy Zetkamy Doral Nysy Kłodzko. 31-latek zdobył w Bydgoszczy 37 punktów, z czego wiele nie miało prawa wpaść. Nie miało, bo zawodnicy gospodarzy kryli go bardzo mocno. W życiu każdego strzelca zdarzają się jednak takie spotkania, w których jest się nie do zatrzymania. I tak też było 20 stycznia 2018 roku.

- Trzeba by było obejrzeć wideo, ale wydaje mi się, że te wszystkie rzuty, które Tomek nam trafiał, oddawał z ręką na twarzy, a i tak mu to wpadało. Takie coś boli, mocno podcina skrzydła - powiedział po meczu Adrian Barszczyk, jeden z najlepszych defensorów w ekipie Enea Astorii. To m.in. on był odpowiedzialny za pilnowania Stępnia. Ale co z tego, że ten był kryty szczelnie, skoro punktował jak na zawołanie.

W całym meczu (z dogrywką) trafił 12 z 23 rzutów z gry. W dodatku dołożył także 8 celnych rzutów osobistych, myląc się zaledwie raz. Jego fenomenalny występ jest tym bardziej warty i przede wszystkim godny odnotowania, że Stępień sezonu nie rozpoczął z I lidze. To WKK Wrocław było dla niego pierwszym klubem w rozgrywkach 2017/18. Spisywał się tam na tyle dobrze, że zespół z Kłodzka postanowił sięgnąć po niego ponownie i widać, że zrobił złoty interes.

Skrzydłowy szczebel wyżej gra bowiem jeszcze lepiej. Może i zdobywa średnio prawie 3 punkty mniej (15,5, a w II lidze 18,1), ale całościowo drużynie daje więcej, ma lepszą selekcję rzutową - zza łuku trafił 26 z 54 rzutów w 10 meczach, co daje nieco ponad 48 procent. Kilku graczy depcze mu po piętach, ale na ten moment to on przewodzi wszystkim pierwszoligowcom w tym względzie.

ZOBACZ WIDEO Banvit z piątą wygraną z rzędu!

Dla Zetkamy ponownie nie jest to jednak łatwy sezon. Bilans 6-13 nie jest spełnieniem marzeń klubu, ale już i tak jest dużo lepiej niż było na początku rozgrywek. Fakt, sporo zmienił Marcin Grygowicz, który na stanowisku trenera zastąpił Radosława Hyżego. Zastał po nim ekipę rozbitą - z pięcioma porażkami i bez ani jednej wygranej. Od tamtego momentu tchnął w zespół nowego ducha, za czym przyszły też wyniki (6-8). Ale to by nie było możliwe bez Stępnia.

Odkąd bowiem on pojawił się w zespole, bilans Zetkamy to 5-5. Co prawda nie stał się z marszu liderem kłodzczan, ale można śmiało stwierdzić, że już się to dokonało. Najpierw poprowadził swój team do triumfu nad Śląskiem Wrocław, a tydzień później zdobył 37 punktów w hali, w której przecież nie trenuje na co dzień. I to już chyba zdecydowany sygnał, że Zetkamy znów obawiać musi się niemal każdy w I lidze.

Źródło artykułu: