NBA: McCollum zatańczył z Bykami. 50 punktów w 29 minut, 28 w pierwszej kwarcie!

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Abbie Parr / Na zdjęciu: C.J. McCollum
Getty Images / Abbie Parr / Na zdjęciu: C.J. McCollum
zdjęcie autora artykułu

Wielka koszykówka w wykonaniu zawodnika Portland Trail Blazers. C.J. McCollum zdobył 50 punktów, a 28 już w pierwszej kwarcie. Jego drużyna pokonała Chicago Bulls 124:108.

W tym artykule dowiesz się o:

Ten chłopak wielokrotnie udowadniał, że jest zdolny do wielkich rzeczy, ale ten wyczyn w pewnym sensie przerósł nawet wyobraźnię. C.J. McCollum, rzucający Portland Trail Blazers zdobył 28 punktów w pierwszej kwarcie meczu przeciwko Chicago Bulls, ustanawiając klubowy rekord. 26-latek ostatecznie w zaledwie 29 minut, które spędził na parkiecie, zapisał przy swoim nazwisku aż 50 punktów. To jego najlepszy występ w karierze.

Trener Terry Stotts, zważając na wysokie prowadzenie swojego zespołu, nie chciał eksploatować McColluma i ten spędził na ławce rezerwowych całą czwartą kwartę. Chwilę wcześniej dostawał piłkę i wprawiał tłum w absolutną euforię. Wjazdy pod kosz, trójki, rzuty z odchylenia - pokazał cały repertuar zagrań. Trafił 18 na 25 oddanych rzutów, w tym 6 na 9 zza łuku. Umieścił w koszu też wszystkie osiem osobistych, a ponadto miał pięć asyst, dwie zbiórki i przechwyt.

Wynik McColluma, czyli 28 punktów, rzucone w jednej kwarcie, to najlepszy wynik w sezonie 2017/2018. Historia NBA pamięta jednak jeszcze bardziej szalone fragmenty. Ten Klaya Thompsona ze stycznia 2015 roku, kiedy rzucił 37 "oczek" w trzeciej odsłonie czy listopad 2016 roku i 34 punkty Kevina Love'a w pierwszych 12 minutach spotkania.

O przebiegu całego meczu przeciwko Chicago Bulls nie można wiele powiedzieć. Gospodarze z Oregonu błyskawicznie wypracowali sobie przewagę i później pielęgnowali ten wynik. Pierwsza kwarta padła ich łupem w stosunku 43:19, a całe spotkanie zakończyło się rezultatem 124:108. Trail Blazers odnieśli tym samym 29. tryumf w trwających zmaganiach, a czwarty z rzędu.

ZOBACZ WIDEO: Dziennikarze WP SportoweFakty: Dawid Kubacki będzie bardzo mocnym kandydatem do medalu w Pjongczangu

Cleveland Cavaliers zwycięscy w pierwszym meczu bez Kevina Love'a, który złamał rękę i czeka go dłuższy rozbrat z koszykówką. Jeszcze cztery minuty przed końcem spotkania Miami Heat mieli 83:81, ale LeBron James z powodzeniem przeprowadził dwie następne akcje, a później też po jego asyście Jae Crowder trafił zza łuku, co dało winno-złotym prowadzenie 88:85, gdy na zegarze pozostawało niespełna półtorej minuty.

Gracz drużyny z Florydy, Tyler Johnson przestrzelił kluczową "trójkę", Isaiah Thomas zamienił dwa rzuty osobiste na dwa punkty i ostatecznie wicemistrzowie NBA triumfowali na własnym parkiecie 91:89. Ale do końca było "gorąco". Kyle Korver przestrzelił drugi rzut wolny, Heat mieli cztery sekundy, a skrzydłowy James Johnson popędził w stronę kosza Kawalerzystów. Sam Lebron zadbał jednak o to, aby nie przyniosło to powodzenia.

- Nie wiem, czy jest ktokolwiek, kto powstrzymałby Jamesa przed dostaniem się pod obręcz. Widzieliśmy to już wcześniej. LeBron spotkał się z nim i był w stanie zatrzymać go kilka razy w pomalowanej strefie. Nie sądzę, że jest w lidze ktoś inny, kto mógłby to zrobić - mówi trener gości, Erik Spoelstra. Jeżeli o skrzydłowym mowa, James miał 24 punkty, 11 zbiórek oraz pięć asyst, choć też siedem strat.

Basket w wykonaniu Cavaliers cały czas pozstawia sporo do życzenia. Tym razem podopieczni Tyronna Lue mieli zaledwie 28 na 80 oddanych rzutów z gry, co daje skuteczność na fatalnym poziomie 35-procent. Jeżeli zestawimy do tego 6 na 26 zza łuku oraz 16 zgubionych piłek, otrzymujemy pełen obraz. Isaiah Thomas miał fatalne 2 na 15 z pola i 0 na 6 za trzy, Tristan Thompson nie zdobył nawet punktu. Dla Kawalerzystów to 30. sukces w tym sezonie.

- Jeżeli wygrywamy mecz, dzięki takiej defensywie, to całkiem imponujące. Weźmy pod uwagę, że to zespół, który w styczniu miał jeden z najlepszych bilansów w całej NBA. Dla nas to naprawadę cenne i ważne zwycięstwo - zaznacza James.

Joel Embiid wrócił do składu Szóstek po meczu przerwy, poświęconym na odpoczynek i od razu zanotował solidne double-double - 29 punktów, 14 zbiórek. Kameruńczyk, mierzący 213 centymetrów pięciokrotnie rzucał zza łuku, trafił tylko raz, co nie do końca można pochwalić. Ben Simmons rzucił ponadto 24 "oczka" na dobrym "procencie", bo miał 11 na 16 z pola, lecz Philadelphia 76ers musieli uznać wyższość Brooklyn Nets, którzy przerwali natomiast swoje pasmo czterech porażek.

U nich bardzo dobrze spisywał się D'Angelo Russell, rozgrywający zaliczył najlepszy występ po operacji kolana. Uzbierał 22 punkty z ławki rezerwowych. Najszczęśliwszy z pokonania 76ers był ich były gracz, Jahlil Okafor. Utalentowany środkowy spędził w Filadelfii dwa lata i przez wiele perypetii nie może wspominać ich dobrze. W tym sezonie przed przenosinami do Nets rozegrał dla Szóstek dwa mecze.

- Gdybym powiedział, że ta wygrana nie smakuje wspaniale, skłamałbym - opowiada Okafor. - Czułem się niesamowicie, że mogłem wyjść na parkiet i przyczynić się do naszego zwycięstwa. Dla mnie i Nika to było naprawdę świetne - dodaje 22-latek. W grudniu oprócz Okafor, do Wielkiego Jabłka trafił też Nik Stauskas.

Wyniki:

Indiana Pacers - Memphis Grizzlies 105:101 (21:25, 34:28, 29:22, 21:26) (Bogdanovic 21, Collison 16, Turner 15 - Selden 24, Gasol 23, Harrison 13)

Orlando Magic - Los Angeles Lakers 127:105 (29:25, 29:26, 43:30, 26:24) (Speights 21, Fournier 19, Payton 15 - Clarkson 20, Randle 20, Ingram 13)

Atlanta Hawks - Charlotte Hornets 110:123 (28:35, 24:29, 32:33, 26:26) (Bazemore 25, Belinelli 22, Schroder 13 - Walker 38, Howard 20, Graham 14)

Brooklyn Nets - Philadelphia 76ers 116:108 (30:34, 34:31, 27:23, 25:20) (Dinwiddie 27, Russell 22, Allen 16 - Emiid 29, Simmons 24, Redick 20)

Cleveland Cavaliers - Miami Heat 91:89 (27:21, 21:29, 24:22, 19:17) (James 24, Frye 16, Thomas 13 - Dragic 18, Richardson 15, Johnson 11)

Boston Celtics - New York Knicks 103:73 (2:24, 21:21, 31:20, 22:8) (Morris 20, Rozier 17, Tatum 15 - Kanter 17, Porzingis 16, Beasley 12)

Phoenix Suns - Dallas Mavericks 102:88 (36:17, 21:29, 24:15, 21:27) (Jackson 21, Warren 20, Booker 15, Chriss 15 - Smith Jr. 17, Barnes 15, Nowitzki 14)

Portland Trail Blazers - Chicago Bulls 124:108 (43:19, 24:25, 35:31, 22:33) (McCollum 50, Lillard 13, Nurkic 12 - LaVine 23, Valentine 15, Felicio 12)

Źródło artykułu:
Czy Cleveland Cavaliers pokonają problemy i znów zagrają w finale NBA?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (0)