James Florence: Nie muszę niczego udowadniać

WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: James Florence
WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: James Florence

- Moja sytuacja w zespole ostatnio zmieniła się diametralnie, ale to nie powoduje, że przestałem w siebie wierzyć. Wiem, co potrafię, nie muszę niczego udowadniać - mówi James Florence, koszykarz Stelmetu Enei BC Zielona Góra.

Po zmianie trenera James Florence grał sporo i był jedną z ważniejszych postaci w zespole Stelmetu Enei BC Zielona Góra. Amerykanin mówił wtedy o tym, że przyjście Andreja Urlepa było dla niego takim "kopem motywacyjnym". Koszykarz zaliczył efektowne występy m.in. przeciwko BM Slam Stali (14 pkt i 6 asyst) czy Polskiemu Cukrowi Toruń (26 pkt - 7/10 za 3).

Później jednak już tak dobrze nie było. Koszykarz zmagał się z chorobą i stracił miejsce w rotacji. Na dodatek do zespołu dołączył Alejandro Hernandez, hiszpański rozgrywający. Na jego transfer bardzo nalegał trener Andrej Urlep, który z nim współpracował na Litwie.

W finałowym turnieju o Puchar Polski Florence zagrał w trzech meczach łącznie niecałe 33 minuty. W tym czasie zdobył zaledwie... dwa punkty, trafiając 1 z 12 rzutów z gry. Po warszawskim turnieju pojawiły się nawet takie informacje, że może on opuścić drużynę, ale już wiemy, że do tego nie dojdzie, bo z klubem pożegnał się Nikola Marković. - Do mnie takie wieści nie docierały, jesteś pierwszą osobą, która mi o tym mówi - przyznaje w rozmowie z naszym portalem.

- Prawdą jest z kolei fakt, że moja sytuacja w zespole w ostatnim czasie diametralnie się zmieniła. W ostatnich trzech tygodniach rozegrałem łącznie około 50-60 minut. Wypadłem z rytmu i przez to trener nie może mi dać więcej minut. Ja to rozumiem, bo jest duża rywalizacja i grają ci, którzy są w formie. Co mogę zrobić? Jeszcze ciężej trenować i czekać na swoją szansę - opowiada.

- To nie jest tak, że chodzę sfrustrowany i narzekam na swoją sytuację. Przychodzę na treningi i robię swoje. Jestem profesjonalistą - zapewnia James Florence, dla którego to drugi sezon w Stelmecie Enei BC. W minionych rozgrywkach też był zwalniany, ale w najważniejszym momencie udowodnił, że warto było go zatrzymać. Został MVP finału, prowadząc zespół do czwartego mistrzostwa w historii klubu.

- Moja sytuacja uległa zmianie, ale to nie powoduje, że przestałem w siebie wierzyć. Wiem, co potrafię, nie muszę niczego udowadniać - podkreśla Amerykanin.

Florence w tym sezonie w rozgrywkach PLK przeciętnie notuje 11,2 punktu i 3,6 asyst na mecz.

ZOBACZ WIDEO Inter Mediolan męczył się z outsiderem. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (4)
avatar
Henryk
27.02.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Wychodzi na to, iż obecnie w zespole Enea Stelmet BC wszyscy walczą o "minuty" podczas meczów a James Florence również musi, chcąc nie chcąc, włączyć się do tej walki, gdzie u poprzedniego Tren Czytaj całość
avatar
Stelmet_Falubaz
27.02.2018
Zgłoś do moderacji
1
3
Odpowiedz
2 mecze mu wyszly i juz sie unosi ze on nie musi nic udowadniac. Prawda jednak jest taka ze musi bo inaczej wroci do sprzedawania Hot-Dogow. 
avatar
kiks
27.02.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Florek to sympatyczny facet, ale przeciętny gracz. Jego największym problemem jest nieskuteczność. W klubie do końca sezonu powinien zostać i udowodnić, że jest tego wart. 
Helik
27.02.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Powiem tak, od 1 dnia gdy Florek pojawił się w Stelmecie byłem jego fanem, żywiołowość, obycie z piłką, super wejścia i te trójki z d..py... coś pięknego. Potem jego postawę poprawił trenejro G Czytaj całość