[b]
Miał być rozgrywający, przyszedł Hosley[/b]
Mimo że Anwil Włocławek ogrywał kolejnych rywali, trener Igor Milicić jak mantrę powtarzał: "szukamy gracza, który wspomoże na rozegraniu Kamila Łączyńskiego". Agenci przysyłali propozycje różnych zawodników, ale żaden z profili nie pasował chorwackiemu szkoleniowcowi.
Do Włocławka trafiły oferty m.in. Terrella Stoglina (były gracz Stelmetu Enei BC) czy Kena Browna (ex-MKS Dąbrowa Górnicza). Kolejne tygodnie mijały, a nowego gracza próżno było szukać. Kibice się niecierpliwi, dopytywali, ale Milicić nie chciał brać zawodnika, który całkowicie zmieni oblicze zespołu. Szukał gracza do swojego specyficznego systemu.
Aż... na rynku pojawił się Quinton Hosley, dwukrotny MVP finałów w PLK. Amerykaninowi z różnych przyczyn nie udała się przygoda w lidze tureckiej. Reprezentujący go w Polsce Tarek Khrais wysłał jego ofertę do Anwilu. W pierwszej chwili Milicić odrzucił tę propozycję, ale po dłuższym zastanowieniu przystąpił do rozmów, które potoczyły się dość szybko. Hosley we Włocławku wcale aż tak dużo nie zarabia, ale ma zagwarantowaną solidną premię w przypadku zdobycia medalu. Dlatego też zgodził się na grę w Anwilu. Amerykanin kocha duże wyzwania.
- Na rynku nie było żadnych rozgrywających, którzy satysfakcjonowaliby nas w 100 procentach. Początkowo odrzuciłem temat zakontraktowania Hosley'a, ale później biorąc pod uwagę jego wszystkie możliwości, które może nam dać, zdecydowałem się podpisać z nim umowę - tłumaczył nam Milicić.
Kontuzja Szewczyka, szukanie następcy
Wydaje się, że kolejnych wzmocnień drużyny by nie było, gdyby nie fatalna kontuzja Szymona Szewczyka, której nabawił się w trakcie Pucharu Polski. Po tym upadku Milicić aż złapał się za głowę. Wiedział, że na kilka miesięcy straci jednego z czołowych zawodników, który odgrywał ważną rolę nie tylko na parkiecie, ale także w szatni.
Po kontuzji "Szewca", Milicić dysponował czterema doświadczonymi Polakami w rotacji: Łączyńskim, Leończykiem, Nowakowskim i Zyskowskim. To za mało, jeśli chce się stanąć do walki o najwyższe laury. Chorwat zdawał sobie z tego sprawę, dlatego rozpoczął starania o kolejnego gracza z polskim paszportem.
- Robimy wszystko, żeby wzmocnić zespół. Na rynku są dość trudne warunki, ale staramy się i zobaczymy, jak sprawy się potoczą. Jesteśmy zainteresowani kilkoma nazwiskami, ale nie ma co o nich mówić, gdy nie ma konkretów - tłumaczył trener Anwilu.
Opcji było kilka, ale Milicić niemal od razu był zdecydowany na Jakuba Wojciechowskiego, podkoszowego, który od kilku lat występował w lidze włoskiej. Dwa inne polskie kluby (Polski Cukier Toruń i BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski) także o niego walczyły. Zwłaszcza propozycja "Stalówki" była podobno bardzo intratna finansowo. Ostatecznie koszykarz dał się namówić na grę we Włocławku. Na razie podpisał umowę do końca tego sezonu, ale strony nie wykluczają dłuższej współpracy. - Muszę przyznać, iż to, że Kuba będzie reprezentował w tym sezonie barwy Anwilu to wielka zasługa umiejętności perswazji trenera Milicicia - mówi (za kkwloclawek.pl) prezes Arkadiusz Lewandowski.
Słowak uzupełnieniem
Z Włoch razem z Wojciechowskim przyjechał także Mario Ihring. Słowak będzie w Anwilu grał na zasadzie wypożyczenia z Betaland Capo d'Orlando. Ma być rezerwową opcją dla Łączyńskiego. O opinię na jego temat poprosiliśmy Bronisława Wawrzyńczuka, założyciela serwisu scoutingowego "eurospects.com", który współpracuje z wieloma trenerami w Europie i Stanach Zjednoczonych.
ZOBACZ WIDEO Joanna Jóźwik walczy z kontuzją. Biega "podwieszona"
- Na pewno to bardzo duży talent jak na Słowację. Razem z Markiem Dolezajem zapewnili największy sukces w historii słowackiej koszykówki młodzieżowej i awansowali do dywizji A U18 w 2016 roku. To prawdziwa "jedynka" bez widocznych braków w swojej grze. Ma nieporównywalnie większe doświadczenie niż jego polscy rówieśnicy. Dobrze rozumie grę, radzi sobie z presją na piłce i ustawia zespół. Zmienia tempo, ma solidny kozioł, ale ograniczony w wykańczaniu akcji i nieregularny strzelec. Potrafi dzielić się piłką, również w akcjach pick&roll. Widzę jego rolę jako zmiennika Kamila Łączyńskiego, ale ze sporą liczbą minut.
Ihring w tym sezonie w lidze włoskiej nie miał za dużo okazji do pokazania się (zdobywał średnio 2,8 punktu i 1,1 asysty na mecz). Gra w Anwilu będzie dla niego dużym wyzwaniem. - Włochom nie jest on potrzebny, a może sobie tutaj pomoc we Włocławku. Anwil nie jest gorszą drużyną niż Capo. Obecnie ma szansę na lepsza rolę i grę o wyższe cele - mówi Wawrzyńczuk.
Skład na majstra
Transfery Hosleya, Wojciechowskiego i Ihringa to jasny sygnał dla innych: gramy o mistrza. W tym momencie Milicić ma do dyspozycji 11 zawodników w rotacji, a przecież powrót na play-off zapowiedział Szewczyk. Kadra Anwilu wygląda bardzo imponująco. Wcale nie gorzej od przechodzącego ostatnio problemy Stelmetu Enei BC, czterokrotnego mistrza Polski. We Włocławku chcą go zdetronizować. Jeśli Chorwat umiejętnie poukłada wszystkie klocki, to kibice na Kujawach w czerwcu mogą mieć sporo powodów do radości.