W starciu 23. kolejki Energa Basket Ligi MKS Dąbrowa Górnicza nie miał zbyt wiele do powiedzenia przeciwko Rosie Radom, przegrywając po pierwszej kwarcie 27:29. Następnie gospodarze stopniowo powiększali przewagę. - To był zdecydowanie mecz Rosy. Wyszła z dużym zaangażowaniem, miała niesamowitą skuteczność, trafiła 8/11 rzutów za trzy punkty. Nie trafiła praktycznie tylko siedmiu rzutów w pierwszej połowie - komplementował rywali Jacek Winnicki.
Ostatecznie drużyna z Zagłębia Dąbrowskiego wyjechała z Hali MOSiR-u z pokaźnych rozmiarów porażką 76:95. - Spisaliśmy się słabo w obronie. Dopóki trafialiśmy seryjnie, przede wszystkim Piotrek Pamuła, i nasz atak był skuteczny, to utrzymywaliśmy się w grze. Jednak dominacja Rosy nie podlegała dyskusji - przyznał trener.
- Rywale pokazali w trzech meczach, że są w bardzo dobrej dyspozycji. Złapali świeży rytm po ostatnich zmianach, widać, że ten zespół się rozpędza i jestem przekonany, że teraz będzie piął się w górę. Mecze czy w Zielonej Górze, czy w Toruniu to nie był przypadek, to widać - kontynuował Winnicki.
MKS nie ma zbyt wiele czasu na rozpamiętywanie niepowodzenia, gdyż już w czwartek podejmie Miasto Szkła Krosno. - My z pokorą musimy spojrzeć na spotkanie z Rosą, wyciągnąć wnioski, ale z drugiej strony musimy szybko o tym zapomnieć, bo najważniejsze mecze są przed nami w najbliższym czasie. Musimy się skoncentrować na meczu z zespołem z Krosna. To jest dla nas niezwykle ważny pojedynek w kontekście awansu do fazy play-off. Sytuacja w tabeli jest bardzo skomplikowana, każde spotkanie jest szalenie ważne - zwrócił uwagę szkoleniowiec. Po przegranej w Radomiu dąbrowianie zajmują piąte miejsce w tabeli z bilansem 16-10.
Dla Winnickiego powrót do dobrze kojarzącej się ostatnio hali - wywalczył w niej awans z Polskim Cukrem Toruń do półfinału zeszłorocznych rozgrywek - tym razem miał gorzki smak. To samo można powiedzieć o Jarosławie Trojanie, który jeszcze kilka tygodni temu był zawodnikiem Rosy. - Przeciwnicy postawili nam bardzo trudne warunki. W pierwszej połowie grali bardzo zaangażowanie i trafiali, niestety, otwarte rzuty. Nasza obrona była zbyt mało agresywna. Tracąc 95 punktów w Radomiu, bardzo trudno jest tutaj wygrać. Grało się trochę inaczej, dziękuję za doping kibicom, był sentyment - nie ukrywał podkoszowy. W niedzielę zdobył cztery "oczka", miał trzy asysty i dwie zbiórki.
ZOBACZ WIDEO Ogromne problemy Barcelony w Burgos