NBA: świetni Rockets nie mają sobie równych, 10. triple-double Bena Simmonsa

Getty Images / Tom Pennington / Na zdjęciu: James Harden
Getty Images / Tom Pennington / Na zdjęciu: James Harden

Houston Rockets w sobotę pokonali New Orleans Pelicans 114:91 i zanotowali już 59. zwycięstwo w tym sezonie! Ważny triumf odniosła też Philadelphia 76ers, a debiutant, Ben Simmons zapisał na swoim koncie 10. triple-double.

Co za forma Houston Rockets. Podopieczni Mike'a D'Antoniego rozbili New Orleans Pelicans 114:91 i odnieśli 59. zwycięstwo w tym sezonie, a ósme z rzędu. Teksańczycy są na samym szczycie Konferencji Zachodniej i w tym momencie mają już o pięć wygranych meczów więcej, niż Golden State Warriors. Spotkanie z Pelicans zakończyło się szybciej, niż rozpoczęło. Rockets do przerwy prowadzili 64:37.

- Jesteśmy na ostrzu noża bez względu na wszystko. Jeszcze nic nie osiągnęliśmy, nie ma czasu na relaks - mówi James Harden, który pewnie zmierza po nagrodę MVP sezonu zasadniczego. Brodacz rzucił tym razem 27 punktów w zaledwie trzy kwarty. Środkowy, Clint Capela dodał 18 "oczek", 16 zbiórek i aż sześć bloków. W 28 minut wykorzystał 9 na 12 oddanych rzutów z pola.

Jego bezpośrednim przeciwnikiem był Anthony Davis, więc wyczyn Capeli nabiera przy tym jeszcze bardziej prestiżowego znaczenia. Lider Luizjańczyków zapisał przy swoim nazwisku natomiast 25 punktów, zebrał osiem piłek i zanotował cztery bloki. Pelicans trafili w całym spotkaniu 6 na 21 rzutów za trzy, Rockets mieli w tym elemencie 18 na 47. Widać różnicę.

- To po prostu następne zwycięstwo. Mamy wysokie oczekiwania względem siebie - zaznacza Eric Gordon. Rockets w tym meczu wystąpili bez Chrisa Paula, który ma problemy z udem i potrzebuje przerwy. Nie jest to jednak nic poważnego, co zagrażałoby wykluczeniem go z play offów.

Bardzo cenne zwycięstwo zanotowali Philadelphia 76ers, w meczu młodych talentów pokonali Minnesotę Timberwolves i z bilansem 42-31 umocnili się na czwartej pozycji w Konferencji Wschodniej. Szóstki w pewnym momencie prowadzili nawet 79:56, a następnie też 89:62. Gospodarze kontrolowali to, co dzieje się na parkiecie, a prym wiedli Ben Simmons i Joel Embiid.

Ten pierwszy zaliczył 15 punktów, 12 zbiórek i 13 asyst, notując swoje 10. triple-double w tym sezonie. Niewykluczone, że właśnie w ten sposób przypieczętował sobie nagrodę dla najlepszego debiutanta. Zapytany po meczu, czy zrobił wystarczająco dużo, żeby otrzymać ten zaszczyt, przyznał stanowczo: - Tak sądzę.

Kameruńczyk Joel Embiid okazał się lepszy od Karla-Anthony'ego Townsa. Środkowy Leśnych Wilków w czasie 23 minut, które spędził na parkiecie, trafił tylko 3 na 15 oddanych rzutów z gry. Miał co prawda 15 punktów i 11 zbiorek, ale także pięć strat i cztery faule. Embiid uzbierał 19 "oczek", efektowny blok na Townsie i wsad typu windmill, który rozgrzał publikę. Przed Timberwolves łatwy terminarz, do końca sezonu rozegrają tylko dwa mecze z drużynami, mającymi dodatni bilans. Jeśli myślą o dobrej pozycji przed play offami, muszą to wykorzystać.

LA Lakers poradzili sobie z Memphis Grizzlies, a bardzo dobrze spisywał się Kyle Kuzma. Ten zaaplikował rywalom 25 punktów, Julius Randle dodał 18, dzięki czemu 32. sukces
purpurowo-złotych stał się faktem. W innym meczu Charlotte Hornets pokonali Dallas Mavericks 102:98, a 24 "oczka" miał Kemba Walker.

Wyniki:

Philadelphia 76ers - Minnesota Timberwolves 120:108 (32:24, 27:28, 39:19, 22:37)
(Embiid 19, Saric 18, Belinelli 17 - Wiggins 16, Towns 15, Dieng 15, Crawford 13)

Detroit Pistons - Chicago Bulls 117:95 (36:22, 30:25, 29:29, 22:19)
(Tolliver 25, Drummond 15, Jackson 15, Bullock 14 - Valentine 18, Nwaba 13, Vonleh 12)

Orlando Magic - Phoenix Suns 105:99 (26:23, 12:23, 39:27, 28:25)
(Gordon 29, Vucevic 24, Augustin 15 - Jackson 18, Len 15, Ulis 14, Payton 14)

Memphis Grizzlies - Los Angeles Lakers 93:100 (28:17, 29:35, 34:19, 22:29)
(Harrison 20, Gasol 18, Green 17 - Kuzma 25, Randle 20, Caldwell-Pope 18)

Houston Rockets - New Orleans Pelicans 114:91 (29:16, 35:21, 19:24, 31:30)
(Harden 27, Gordon 19, Capela 18 - Davis 25, Diallo 15, Miller 11) Bulls 117:95

Dallas Mavericks - Charlotte Hornets 98:102 (27:22, 21:32, 22:25, 28:23)
(Smith Jr. 21, Barnes 18, Ferrell 16 - Walker 24, Howard 18, Lamb 14)

ZOBACZ WIDEO Łukasz Fabiański: Walka o miejsce w bramce trwa

Źródło artykułu: