NBA: Harden i Rockets za silni dla Wizards i Gortata, tylko 14 minut Polaka

Getty Images / Tom Pennington / Na zdjęciu: James Harden
Getty Images / Tom Pennington / Na zdjęciu: James Harden

Houston Rockets, prowadzeni przez Jamesa Hardena, pokonali Washington Wizards 120:104, a stołeczna drużyna jest bliska spadnięcia na ósme miejsce w Konferencji Wschodniej.

[tag=10272]

Scott Brooks[/tag], aktualny trener Washington Wizards, który w przeszłości trzy lata pracował z Jamesem Hardenem w Oklahoma City Thunder, przyznał przed meczem, iż to właśnie obrońcy Houston Rockets należy się tytuł MVP za cały włożony wysiłek w tym sezonie. 28-latek, jakby na potwierdzenie tych słów znów zanotował niezwykły występ. Brodacz zdobył 38 punktów, miał 10 zbiórek i dziewięć asyst, a jego drużyna bawiła się koszykówką i łatwo pokonała stołecznych 120:104. - On potrafi wszystko. Próbowaliśmy zmieniać krycie na zasłonach, próbowaliśmy łapać go w pułapki. Nic nie skutkowało, wypróbowaliśmy praktycznie wszystkie warianty - mówi Brooks.

Dla Czarodziei każdy mecz do końca rundy zasadniczej będzie ważny, bo to zdefiniuje, kto będzie ich przeciwnikiem w play offach. Porażka w Toyota Center sprawiła, iż spadli na siódme miejsce w Konferencji Wschodniej i gdyby sezon zakończył się teraz, mierzyliby się z Boston Celtics. Jest także możliwość, iż Wizards będą nawet na ósmej lokacie, bo Milwaukee Bucks (42-36), dzięki pokonaniu Boston Celtics zrównali się z nimi bilansem. Wtedy rywalami stołecznych byliby natomiast Toronto Raptors.

Houston Rockets rozpoczęli wtorkowe spotkanie z pełnym impetem, o czym może świadczyć wynik 35:24 w pierwszej kwarcie. Emocje skończyły się stosunkowo szybko, ponieważ Teksańczycy prowadzili do przerwy aż 71:49, a ich największe prowadzenie w całym meczu sięgało 24 punktów. Podopieczni Mike'a D'Antoniego odnieśli 63. zwycięstwo w całym sezonie, podkoszowy Clint Capela dodał 21 punktów oraz 10 zbiórek. Chris Paul, który odpoczywał przez dwa ostatnie spotkania, tym razem wrócił do składu liderów Zachodu i choć spudłował sporo rzutów, także miał swój udział w triumfie.

Szybka koszykówka w wykonaniu Houston Rockets nie sprzyja przebywaniu na parkiecie typowym środkowym. Marcin Gortat grał tylko przez 14 minut, w tym czasie trafił dwa z dwóch oddanych rzutów, miał cztery "oczka", zbiórkę i przechwyt. Bardzo słabo spisali się powracający po operacji kolana John Wall i rezerwowy Kelly Oubre. Lider Czarodziei miał tylko 3 na 10 z gry, a ponadto popełnił osiem strat. Oubre trafił 2 na 11 oddanych rzutów, w tym 1 na 7 za trzy.

Bradley Beal z 27 punktami próbował ratować stołecznych, ale ci nie byli w stanie przeciwstawić się przeciwnikom. - To trudne, ale szanuję ten zespół i to, jak grają. Pokonali nas. Dla nich to codzienność, potrafią odnosić seryjne zwycięstwa. Musimy wziąć tę porażkę na klatę i walczyć dalej, to nie koniec sezonu - opowiada Beal. Teraz przeciwnikami Wizards w następnym spotkaniu będą Cleveland Cavaliers.

Houston Rockets - Washington Wizards 120:104 (35:24, 36:25, 24:26, 25:29)
(Harden 38, Capela 21, Green 16 - Beal 27, Morris 14, Porter 12)

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Piotr Zieliński zabrał narzeczoną na malownicze wybrzeże

Komentarze (2)
avatar
Katon el Gordo
4.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nikt z zawodników delegowanych przez trenera Brooks'a (Morris, Beal, Porter, Satoransky) do pilnowania Hardena nie był w stanie go skutecznie upilnować. Spowolniony tym razem Marcin Gortat wyra Czytaj całość
avatar
Katon el Gordo
4.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"..... Lider Czarodziei (John Wall) miał tylko 3 na 10 z gry, a ponadto popełnił osiem strat.....". Rozumiem, że przy takiej grze Wall'a trener Brooks trzymał go na boisku tylko po to, żeby pró Czytaj całość