Janusz Jasiński: Sędzia był jak rozjuszony byk. Szukał sobie jakiegoś celu

Stelmet Enea BC Zielona Góra, po meczu z Kingiem Szczecin (103:100), złożył protest na decyzję arbitra. Ten kazał wyprowadzić z hali jednego z kibiców - Sędzia był jak rozjuszony byk. Szukał sobie jakiegoś celu - komentuje Janusz Jasiński.

Dawid Borek
Dawid Borek
Janusz Jasiński Newspix / Tomasz Browarczyk / Na zdjęciu: Janusz Jasiński
W czwartej kwarcie, przy wykonywaniu rzutu wolnego przez jednego z zawodników Kinga Szczecin, zielonogórscy kibice, jak zwykle zresztą, machali w okolicach swojej trybuny sporymi flagami, chcąc zdekoncentrować rywala. To nie spodobało się sędziemu Michałowi Procowi, który nakazał ochronie wyprowadzenie jednego z fanów.

- Widoczne sędzia z jakiegoś powodu został wyprowadzony z równowagi, był jak rozjuszony był i szukał sobie celu, bo kibice zaczęli skandować niepochlebne opinie pod tytułem arbitrów. Ale to jest część tego zawodu. Ktoś, kto podejmuje się roli sędziego, powinien był człowiekiem o wysokiej kulturze i bardzo silnych nerwach, bo wiadomo, że on musi być obiektywny. Tymczasem on, zamiast obiektywnego arbitra, stał się reżyserem w teatrze - mówi w rozmowie z "Radiem Zielona Góra" Janusz Jasiński.

Stelmet Enea BC Zielona Góra, wobec decyzji głównego sędziego, złożył komisarzowi zawodów, Wojciechowi Chomiczowi, protest. Zdaniem przedstawicieli mistrzów Polski, Michał Proc przekroczył swoje kompetencje. - Sędzia wyszedł poza zakres boiska i zaczął reagować na to, w jaki sposób jest prowadzony doping. W naszej hali, jak w niewielu innych w Polsce, warunki do kibicowania i do prowadzenia spotkań są bardzo dobre. Nic nie jest zaniżone, jeśli chodzi o odległości od boiska, jak w niektórych obiektach bywa. Kilka metrów od boiska nic się nie dzieje, nikt nie chodzi, nie ma wyjść ewakuacyjnych czy siedzących kibiców - komentuje właściciel zielonogórskiego klubu.

Protestem tym Stelmet Enea BC chce zaznaczyć, że koszykówka potrzebuje oddanych kibiców, a karanie wspomagających swoją drużynę fanów nie powinno mieć miejsca. - Kibic kupił karnet, był w swojej strefie, nie zachowywał się wulgarnie i agresywnie, pomagał swojej drużynie. Nie było żadnych podstaw, by go wyprosić. Bardzo niemiłą rozmowę z sędzia miał też szef ochrony, w kierunku którego arbiter zachowywał się wulgarnie. My na takie traktowanie sobie nie pozwolimy - dodaje Jasiński.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: ambasadorka mundialu znów rozpala męskie zmysły
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×