Przemysław Zamojski: Dobrze, że wytrzymaliśmy nerwy

Stelmet Enea BC Zielona Góra wygrał pierwszy mecz ćwierćfinałowy z Rosą Radom 104:97 i wykonał krok w kierunku obrony tytułu. - Pierwsze spotkanie to zawsze niewiadoma - mówi Przemysław Zamojski.

Dawid Borek
Dawid Borek
Przemysław Zamojski WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: Przemysław Zamojski
To był mecz godny play-off. Kwestia zwycięstwa rozstrzygnęła się dopiero w ostatnich sekundach, a Stelmet Enea BC Zielona Góra wygrał spotkanie otwierające ćwierćfinałową serię dzięki trzem celnym rzutom zza łuku z rzędu. - Pierwszy mecz to zawsze największa niewiadoma. Rozpoczęciu serii zawsze towarzyszy najwięcej nerwów - przyznaje Przemysław Zamojski.

Wspomniane "trójki" uratowały mistrzów Polski, w szeregi których na dwie minuty przed końcową syreną wdarła się dekoncentracja. - Wydawało się, że już wypracowaliśmy spokojną przewagę, a tu przydarzyły się dwie straty z rzędu. W odpowiedzi dostaliśmy łatwe punkty z drugiej strony i znowu było nerwowo. Dobrze, że to wytrzymaliśmy, ale takie są play-off. W tej rundzie wszystko może się zdarzyć. Najważniejsze jest zwycięstwo i tylko to się liczy - dodaje reprezentant Polski.

Stelmet Enea BC w czwartek co prawda znacznie ograniczył Michała Sokołowskiego, jednak nie powstrzymał innych motorów napędowych Rosy Radom. Aż trzech zawodników radomskiej drużyny zdobyło co najmniej 20 punktów.

- Wiedzieliśmy, że Rosa będzie grała agresywnie. To bardzo ofensywna drużyna, wielu zawodników grozi w ataku, punktuje wielu graczy. Właśnie to rywale pokazali w czwartkowym meczu. Musimy być czujni i uważać na każdego z koszykarzy Rosy - kończy Zamojski.

ZOBACZ WIDEO Zobacz, jak Vital Heynen ogłaszał kadrę na Ligę Narodów. Mówił tylko po polsku
Czy Stelmet Enea BC awansuje do półfinału Energa Basket Ligi?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×