Krzysztof Szubarga: W play-off chcieliśmy grać z Anwilem. Ten zespół nam leżał

Newspix / Piotr Kieplin / PressFocus / Na zdjęciu: Krzysztof Szubarga i Kamil Łączyński
Newspix / Piotr Kieplin / PressFocus / Na zdjęciu: Krzysztof Szubarga i Kamil Łączyński

Wygraliśmy 17 spotkań. To niezły wynik. Nie mamy czego się wstydzić. W play-off chcieliśmy zagrać z Anwilem. Ten zespół nam leżał - mówi Krzysztof Szubarga, rozgrywający Asseco Gdynia.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Asseco Gdynia zabrakło w fazie play-off, mimo dodatniego bilansu 17:15. Jak pan to odbiera? Jest smutek, złość czy bardziej rozczarowanie?[/b]

Krzysztof Szubarga, zawodnik Asseco Gdynia: Jest poczucie dużego niedosytu. Trochę więcej szczęścia i nadal liczylibyśmy się w walce o mistrzostwo Polski. Szkoda, ale zrobiliśmy duży progres w porównaniu do ostatniego sezonu. Rozwijamy się jako drużyna, wygraliśmy 17 spotkań. Uważam, że to całkiem niezły wynik. Nie mamy czego się wstydzić.

Paradoks jest taki, że w przedsezonowych kalkulacjach taki właśnie wynik miał dać grę w fazie play-off.

To prawda, ale obecny sezon był bardzo wyrównany. Zespoły ze środka tabeli ogrywały drużyny z czołówki, co w konsekwencji sprawiło, że 17 zwycięstw było za słabym wynikiem na grę w fazie play-off.

Play-off przegraliście w Radomiu czy znacznie wcześniej?

Porównam to do sytuacji z pojedynczego meczu. Jeśli przegrywasz spotkanie 1-2 dwoma punktami, to nie jest tak, że za wynik odpowiada tylko i wyłącznie ostatnia akcja. Przyczyn porażki trzeba szukać wcześniej. Mówię tutaj o momentach przełamania, stratach, niecelnych rzutach. U nas było podobnie. W trakcie sezonu rozegraliśmy mnóstwo zaciętych spotkań. Trochę nam szczęścia zabrakło w meczach z Treflem czy PGE Turowem.

Z drugiej strony - zawsze podnosiliście się po tych ciężkich nokautach. Bo tak trzeba chyba nazwać rzuty równo z syreną Karolaka czy Camphora.

Trener Frasunkiewicz odegrał w tym dużą rolę. Zawsze potrafił odpowiednio nas zmotywować. W szatni podkreślał: "kilka razy dostaliśmy nokautujące uderzenie, ale potrafiliśmy powstać". To nas mobilizowało do ciężkiej walki w kolejnych spotkaniach.

Chyba najlepszym dowodem na to, że byliście niebezpieczną drużyną są kuluarowe informacje mówiące o tym, że nie wszyscy rywale z czołówki chcieli na was trafić w fazie play-off.

Też takie głosy do mnie dotarły. Trochę żałuję tego, że nie awansowaliśmy do fazy play-off, zwłaszcza, że bardzo chcieliśmy grać z jedną z drużyn w ćwierćfinale. Często na ten temat rozmawialiśmy w szatni i uważaliśmy, że stać byłoby nas na sprawienie niespodzianki.

Niech zgadnę. Tą drużyną był Anwil Włocławek?

Tak. Ten zespół nam leżał. Co prawda w Gdyni Anwil wygrał wysoko, ale to były najlepsze zawody włocławian w ofensywie w tym sezonie. Rywale trafili aż 17 "trójek". Słyszałem takie głosy, że my w tym meczu funkcjonowaliśmy tylko dzięki rzutom za trzy. Trafiliśmy ich 17, ale warto wiedzieć o tym, że dla nas to była norma. To nie było coś niezwykłego. We Włocławku z kolei zagraliśmy koncertowe zawody, najlepsze w tym sezonie.

We Włocławku znakomicie zagrał Jakub Garbacz, który zdobył 29 punktów. Trafił 7 z 10 rzutów z dystansu. Jego duży progres w grze jest dla pana zaskoczeniem?

Nie, bo doskonale wiedziałem, jakie drzemią w nim umiejętności. Po prostu kwestią było ich wykorzystanie. Na początku był trochę zagubiony, niepewny siebie. Nie miał jednak z naszej strony taryfy ulgowej. Był mocno traktowany. Wszystko po to, żeby jak najszybciej wszedł na swój poziom. Wiedzieliśmy, że jest to gość, który ma zastąpić Filipa Matczak i ma nam dać dużo jakości. Nie mogliśmy na niego czekać 5-6 miesięcy.

Ma papiery na grę w reprezentacji?

Jak najbardziej. To ambitny zawodnik, który cały czas mocno pracuje nad swoimi mankamentami. Mam na myśli: grę na koźle, penetrację czy rozwiązywanie pick&rolli. Jestem pewny, że w najbliższym sezonie będziemy oglądać jeszcze lepszego Garbacza.

Jaki to był sezon dla Krzysztofa Szubargi?

Powiedziałbym, że przeciętny. Stać mnie na lepszą grę. Nie byłem w takiej dyspozycji, jak to było w minionym sezonie. Miałem spore wahania formy. Przeplatałem dobre mecze ze słabymi.

Pod względem spędzonych minut na parkiecie w sezonie zasadniczym tylko Amerykanie z TBV Startu Lublin byli od pana lepsi. Jak na 33-latka to niezłe osiągnięcie.

Myślę, że jak najbardziej, zwłaszcza, że nie przepracowałem najlepiej okresu przedsezonowego. Miałem pewne problemy ze zdrowiem. Cieszę się, że udało mi się rozegrać 32 spotkania.

Który zespół będzie mistrzem Polski?

Nie lekceważyłbym Stelmetu Enei BC, który jest mistrzem Polski. To główny kandydat do mistrzostwa, ale kolejka jest długa: Stal, Anwil, Polski Cukier. Te drużyny, jeśli będą grały na swoim poziomie, mogą się spokojnie przeciwstawić zielonogórzanom.

Zobacz inne teksty autora

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: wie, jak przyciągnąć uwagę mężczyzn. Ring girl z USA

Komentarze (0)