31-letniego Joe Ingles znamy przede wszystkim z solidnych meczów na Starym Kontynencie i wielkich imprez, gdzie od wielu lat jest podporą reprezentacji Australii. W NBA występuje od 2014 roku, lecz głównie jako rezerwowy. W tym sezonie się to zmieniło - leworęczny skrzydłowy jest kluczowym graczem w rotacji Jazz, a w drugim meczu play-off przeciwko Houston Rockets rozegrał najlepsze zawody w swojej krótkiej karierze na parkietach NBA.
Ingles miał 10/13 z gry, w tym 7/9 za trzy, gromadząc w sumie 27 punktów, a także trzy zbiórki i dwie asysty. 17 "oczek" i 11 asyst dołożył Donovan Mitchell - tyle samo punktów zgromadził Alec Burks. Goście mieli 15/32 za trzy i to właśnie trójkami, które są domeną Rakiet, zbudowali swoją przewagę i wygrali cały mecz.
Jazz odskoczyli początkowo nawet na 19 punktów w pierwszej kwarcie. Później mecz się wyrównał - wydawało się, że James Harden i spółka dojdą rywala i przejmą inicjatywę. Tymczasem ekipa trenera Snydera w czwartej kwarcie zanotowała serię 16:2 i nie oddała już wygranej.
Harden zdobył dla przegranych 32 punkty, miał 11 asyst i sześć zbiórek. Chris Paul dołożył 23 oczka, z kolei Clint Capela - 21 i 11 zbiórek. - Nie możemy pozwolić sobie na doprowadzenie do 19-punktowej straty, nie ważne z kim gramy - przyznał po meczu Harden.
To pierwsza wygrana Jazz na tym etapie rozgrywek od 2008 roku. Ostatnie dwie wizyty w półfinale konferencji kończyły się bowiem porażkami 0-4. Kolejne dwa spotkania w Salt Lake City - jeśli Mitchell i jego nieobliczalna drużyna znów postawią się dużo bardziej doświadczonym rywalom, w tej serii mogą być jeszcze wielkie emocje.
Houston Rockets - Utah Jazz 108:116 (28:36, 27:28, 30:22, 23:30)
(Harden 32, Paul 23, Capela 21 - Ingles 27, Mitchell 17, Burks 17)
Stan rywalizacji: 1-1
ZOBACZ WIDEO Miroslav Radović: Czas na drugi krok