Lloyd Pierce ostatnio pracował w Filadelfii, gdzie pełnił funkcję asystenta Bretta Browna w młodej ekipie 76ers. I właśnie to w głównej mierze skłoniło włodarzy Atlanta Hawks to powierzenia mu opieki nad drużyną na najbliższe 3 lata (umowa zawiera opcję klubu na kolejny sezon).
- Bardzo ważne jest, aby znaleźć dynamicznego nauczyciela, który mógłby połączyć i rozwijać nasz młody trzon, jednocześnie zaszczepiając w nim kulturę i wysokie standardy, co uważamy za niezbędne w udanym programie - zaznaczyli Hawks w komunikacie prasowym po przedstawieniu nowego head coacha.
Pierce ma zaledwie 42 lata, ale pracę jako asystent w NBA rozpoczął już 11 lat temu. Najpierw przez 6 sezonów przebywał kolejno w Cleveland Cavaliers, Golden State Warriors oraz Memphis Grizzlies, aby ostatnie 5 lat spędzić w Pesylwanii i brać udział w tzw. erze "The Process", co w bieżących rozgrywkach zaprowadziło 76ers do półfinału Konferencji Wschodniej.
- To dzień, na który pracowałem od dawna, więc to dla mnie wielki zaszczyt, móc być trenerem "Jastrzębi". Mam duży szacunek dla Travisa i wiary w jego plan doprowadzenia do mistrzostw w Atlancie - stwierdził Pierce nt. GM klubu, Travisa Schlenka, który zdecydował się przekazać zespół właśnie jemu. - Hawks posiadają głębokie inwestycje i zaangażowanie w uczynienie modelowej organizacji. Ta okazja jest dla mnie idealna i chętnie zacznę pracę - dodał nowy trener.
Choć ostatni rok Mike'a Budenholzera w stanie Georgia nie należał do udanych (najgorszy na Wschodzie bilans 24-58 i oczywisty brak play-offów), otwarcie należy przyznać, że Hawks mieli nosa z powierzeniem mu drużyny. Pod jego wodzą poczyniła on bowiem znaczny postęp, docierając m.in. do finału konferencji, a sam Budenholzer w 2015 został wyróżniony nagrodą dla trenera roku. Czy z Pierce'em będzie podobnie?
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: zignorowała rywalkę. Zabawna sytuacja przed galą MMA