Spójnia Stargard w efektownym stylu awansowała do I ligi. W fazie play-off przegrała tylko jedno spotkanie. Kluczową postacią w układance trenera Krzysztofa Koziorowicza był Dawid Bręk, którego doświadczenie okazało się bezcenne. "Breniu" poderwał drużynę do walki choćby w pierwszym meczu finału I ligi z Sokołem Łańcut. Bez niego awans byłby wręcz niemożliwy.
Jakub Artych, WP SportoweFakty: Po raz trzeci w karierze wywalczył pan awans z I ligi do ekstraklasy. Czuje się pan specjalistą w tej dziedzinie?
Dawid Bręk, rozgrywający Spójni Stargard: Nie czuję się specjalistą, ale jest to na pewno niesamowite uczucie. Mam nadzieję, że nie jest to moje ostatnie słowo w tym temacie.
Każdy z nich smakuje tak samo, czy ten pierwszy z Polfarmeksem Kutno był wyjątkowy?
Każdy awans jest inny i smakuje inaczej. Pierwszy w 2014 roku był trochę przyćmiony przez moją kontuzje. Nie mogłem zagrać w finale... Zawsze jednak są to wyjątkowe chwile i cieszę się wtedy jak dziecko. Taki jest właśnie sport.
ZOBACZ WIDEO Derby Madrytu dla "Królewskich"
Teraz awans wywalczyliście w oddalonym o 850 km Łańcucie. Świętowanie musiało być długie...
Dokładnie tak. W czwartek rano dotarliśmy do domu. Droga była długa, ale szczęśliwa.
Stworzyliście w Spójni świetny zespół, który przez rundę zasadniczą przeszedł jak burza. Co jest największą siłą tej drużyny?
Na siłę tej drużyny złożyło się wiele czynników. Myślę, że nie da się w jednym zdaniu odpowiedzieć na to pytanie. Wszyscy włożyliśmy wiele wysiłku w ten sukces i jak widać opłaciło się.
W play-offach w wielu ciężkich momentach pokazał pan charakter. Bez wątpienia był pan motorem napędowym Spójni. Wyszło doświadczenie z poprzednich lat?
Playoffy są dla ludzi z charakterem i każdy, kto grał w naszej drużynie to pokazał. Na pewno doświadczenie z poprzednich lat w takich chwilach procentuje, ale myślę, że to jak graliśmy przez cały sezon, to nauczyło nas w najważniejszych momentach sezonu stanąć na wysokości zadania.
Dawid Bręk wraca do ekstraklasy po rocznej przerwie. Z jakimi nadziejami?
Na razie nie myślę o tym. Po prostu cieszę się, że po raz kolejny wygrałem I ligę. Co ma być to będzie.
Rok temu w PLK dobre momenty, przeplatał pan z tymi gorszymi. Jak wspomina pan ten czas? Można było z tej cytryny wycisnąć jeszcze więcej?
Myślę, że każdy człowiek z ambicjami zawsze powie, że można było coś zrobić lepiej. Ja od siebie wymagam wiele więc liczę, że będzie mi dane udowodnić, że stać mnie na więcej.
Spójnia po wielu latach wróciła na salony. Czuje pan, że klub jako cała organizacja gotowy jest przejść szczebel wyżej?
Myślę, że to pytanie powinno być skierowane do prezesa i zarządu. My zrobiliśmy swoje i wierzę, że działacze dołożą wszelkich starań, aby Spójnia była na ten krok gotowa.
Macie za sobą fanatycznych kibiców. To będzie wasz duży atut w ekstraklasie?
Kibice w Stargardzie są niesamowici. Przez cały sezon byli naszym szóstym zawodnikiem i z pewnością to się nie zmieni. Na pewno będzie potrzebna duża cierpliwość, bo ekstraklasa to zupełnie inny poziom niż I liga, ale wierzę, że wszyscy temu wyzwaniu podołamy.