NBA: 20 lat temu Michael Jordan oddał "the last shot"

Swoje szóste mistrzostwo NBA Michael Jordan przypieczętował dzięki pamiętnej akcji w game 6 z Utah Jazz. Oddał wówczas jeden z najsłynniejszych rzutów w historii ligi. To już 20 lat od tamtej chwili.

Dawid Siemieniecki
Dawid Siemieniecki
Michael Jordan Getty Images / Brian Bahr / Na zdjęciu: Michael Jordan

O tym rzucie, zagraniu, meczu, co miało miejsce 14 czerwca 1998 roku, powiedziano i napisano już praktycznie wszystko. Ale nawet pomimo tego, była to przecież akcja, którą pamiętać powinni wszyscy fani NBA. Ponadto była ostatnią, którą przeprowadził dla Byków Michael Jordan. Po tym już nigdy nie zagrał w barwach Chicago Bulls.

W 1998 roku popularny "His Airness" zmierzał po swój szósty tytuł mistrzowski i jednocześnie po kolejną statuetkę dla MVP finału ligi. Przed decydującą rozgrywką zespół z Illinois absolutnie nie był faworytem. Aby się tam w ogóle znaleźć, podopieczni Phila Jacksona potrzebowali aż siedmiu spotkań w serii finałowej na Wschodzie z Indiana Pacers. Niektórzy nawet zwątpili wówczas w 35-letniego wtedy gracza.

Przy stanie 3-3, przed kluczowym meczem w United Center, Jordan był jednak pewny swego. - Nie ważne, co się dziś stanie. Nie ważne też, co będzie miało miejsce w kolejnym etapie. Nie pokonają nas w Chicago - stwierdził dosadnie. I tak też było, choć z początku mecz nr 7 nie układał się po myśli Byków. Ostatecznie jednak MJ (28 pkt. 9 zb. 8 as.) poprowadził ich do wygranej 88:83, a w efekcie także do wielkiego finału przeciwko Utah Jazz, którzy na Zachodzie wręcz zmiażdżyli Los Angeles Lakers (4-0).

Jazzmani, prowadzeni przez Jerry'ego Sloana, byli niesamowicie głodni wielkiego sukcesu i zamierzali pozbawić "Jego powietrzność" kolejnego tytułu, przy okazji rewanżując się za przegrane finały z 1997 roku. Okazało się to jednak być wyzwaniem ponad ich siły i możliwości. Choć Jazz po dogrywce wygrali pierwsze starcie, w kolejnych trzech z placu gry schodzili jako przegrani. Seria mogła się zakończyć już w Chicago, ale ekipa z Salt Lake City stanęła na wysokości zadania, dzięki doskonale dysponowanemu Karlowi Malone'owi, zdobywcy aż 39 "oczek". I wtedy doszło do szóstego pojedynku, ponownie rozgrywanego w Utah.

Jordan wiedział, że musi to zrobić i tego dokonał. Po raz kolejny poprowadził swój zespół do wygranej, ale w pewnych fragmentach musiał po prostu ciągnąć go niemal w pojedynkę. Dlatego też było to chyba najbardziej wyrównane starcie w serii - niesamowity MJ przeciw zespołowo grającym rywalom. Lider Bulls grał w meczu nieprzerwanie i zdobył ponad połowę punktów swojej drużyny (45). W jednej z ostatnich akcji, na mniej niż pół minuty do końca, piłkę mieli Jazz.

- Rodman i Malone zaczęli swoje przepychanki. Skupiłem się więc na Karlu - mówił później w filmie dokumentalnym "Michael Jordan to the Max". - Kiedy walczył z Dennisem, zapomniał, gdzie jest piłka. Wykorzystałem ten moment, by mu ją odebrać - powiedział o najważniejszym przechwycie w swojej karierze. Do końca pozostawało kilkanaście sekund, a MJ miał piłkę w rękach.

Nie oddał jej nikomu. To był jego czas. - Tłum ucichł. Poczułem, że nadeszła ta chwila. Zobaczyłem, że mam do wykorzystania wielką szansę i w siebie nie zwątpiłem. Wiedziałem, że rozstrzyga się wynik meczu - wspominał Jordan. Bulls, po jego pamiętnym rzucie, wygrali 87:86 i zostali najlepszą drużyną NBA. Z kolei on sam - po raz trzeci z rzędu, a szósty w karierze - został nie tylko mistrzem, ale także MVP finałów. Na zawsze będzie legendą i jednym z najwybitniejszych zawodników w historii koszykówki.


ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Boniek wskazał polską gwiazdę MŚ. Ekspert ma wątpliwości: "nie spodziewałbym się fajerwerków"
Czy Michael Jordan to najlepszy koszykarz w historii?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×