Jako pierwszy o zmianach w procesie weryfikacji klubów przed sezonem 2018/2018 poinformował Jakub Wojczyński z "Przeglądu Sportowego". W regulaminie rozgrywek nie widnieje już punkt o konieczności przedstawiania oświadczeń mówiących o rozliczeniach z zawodnikami, trenerami i agentami.
W tym momencie podstawą do niewydania licencji klubom będą wyroki KTA i BAT. Władze ligi będą także sprawdzały bilanse oraz rachunki zysków i strat poszczególnych organizacji za trzy ostatnie lata.
Zawodnicy są zdania, że nowe regulacje nie bronią ich interesów, a są korzystniejsze dla ich pracodawców. Niemal wszyscy są przekonani o tym, że kluby przebrną proces weryfikacji nawet bez spłacenia zaległości.
- Oświadczenia oczywiście nie gwarantowały graczom, że dostaną pieniądze, ale były przynajmniej pewną formą nacisku na kluby. Teraz ona zniknie - mówi w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Kamil Łączyński, rozgrywający reprezentacji Polski.
Wtóruje mu Łukasz Koszarek, kapitan Stelmetu Enei BC Zielona Góra. - Poprzednie przepisy nie były idealne, ale jakoś kontrolowały kluby. Trzeba było je dopracować na bazie wieloletnich doświadczeń i stworzyć takie regulacje, by za bardzo nie przyciskać klubów i by zawodnicy czuli się bezpieczni - uważa.
Radosław Piesiewicz tłumaczy z kolei, że wyroki sądów są jednoznaczne, a dotychczasowe regulacje były do końca dobrze sprecyzowane. - Dla mnie oświadczenia są niepotrzebne, bo można w nich wpisać cokolwiek i trudno to tak naprawdę sprawdzić. Zdecydowaliśmy się na opieranie na wyrokach trybunału, które są jednoznaczne. Jeśli ktoś nie ureguluje zobowiązań wynikających z wyroku, to nie otrzyma licencji - podkreśla prezes Energa Basket Ligi.
Ta zmiana wywołała sporo kontrowersji w koszykarskim środowisku. Zwłaszcza, że w lidze, niestety, większość klubów ma problem z regularnym opłacaniem kontraktów zawodników i trenerów. Arkadiusz Brodziński, agent koszykarski (reprezentuje interesy m.in. Damiana Jeszke), uważa, że nowe regulacje będą chronić "krętaczy" i "oszustów".
- To jest dosyć zaskakująca informacja dla zawodników, agentów i uczciwych klubów. Ktoś robi sobie żarty teraz lub żartem były wcześniejsze weryfikacje. Kluczowe decyzje zapadają w momencie, gdy wielu zawodników liczy na spłatę zaległości. Okazuje się, że nie warto być uczciwym klubem, bo liga bardziej chroni takimi decyzjami krętaczy i oszustów. Przypuszczam też, że chodzi o chęć "napędzenia" klientów do arbitrażu działającego przy PZKosz. Liga i federacja kolejny raz pokazują, że nie interesuje ich dobro polskich zawodników, trenerów i profesjonalnie zarządzanych klubów. Ważniejsze są dla nich interesy organizacji, które zatrudniają miernych zagranicznych trenerów odwdzięczających się swoim agentom kontraktami dla "gości z przypadku". Tacy "cwaniacy" zajmują miejsca dla zdolnych Polaków, bo w wielu klubach dani prezesi nie są zainteresowani ich rozwojem, a określonymi przepływami pieniężnymi. Ostatnia decyzja utwierdza krętaczy, że ta liga to wymarzone miejsce na ich działania. Szkoda tylko profesjonalistów, których mamy w wielu klubach, a którzy są osłabiani takimi ruchami - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty.
Zobacz także: Aaron Cel ma sporo ciekawych propozycji
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Senegal. "Milik krzyczał na Lewandowskiego, machał rękami"