Dawid Siemieniecki, WP SportoweFakty: Ostatni raz kibice mieli okazję oglądać Adriana Sulińskiego w listopadzie w meczu ze Śląskiem Wrocław. Wejście pod kosz okazało się fatalne w skutkach - zerwane więzadło przednie w prawym kolanie. Jaka była wówczas pierwsza myśl? Złość?
Adrian Suliński, ostatnio koszykarz Energi Kotwicy Kołobrzeg (na zdj. z numerem 41): Pierwsze myśli nie były zbyt dobre. Czułem, że kolano zmieniło na chwilę swoje położenie, więc wiedziałem, że coś jest nie tak. Nie mogłem się jednak załamywać. W tamtym momencie przegrywaliśmy, dlatego usiadłem w rogu hali i wspierałem chłopaków. Tylko to mogłem wtedy zrobić.
Wiele mówi się o tym, że zerwanie więzadła to najgorsza dla sportowca kontuzja, bo mocno wpływa także na psychikę. Tak było?
Na samym początku rzeczywiście było bardzo ciężko, ale jestem takim typem człowieka, który stara się nie przejmować tym, na co nie ma wpływu. Musiałem więc powstać i zacząć robić wszystko, co tylko było w mojej mocy, aby wrócić do sprawności.
Rehabilitacja jest żmudna, ale w pana przypadku widać było spory zapał i chęci do pracy. Wskazywać na to mogły chociażby posty umieszczane na Instagramie.
Rehabilitacja zawsze jest żmudnym i ciężkim okresem. Zorganizowałem swój sztab, który czuwał nad wszystkim, co robię. Łukasz Kok z FizjoStrefy Błonie dba o moje zdrowie, abym mógł mądrze i bezpiecznie wejść w trening. Wojciech Pielech współpracuje z GetBetter i czuwa nad moja motoryką i przygotowaniem do sezonu. Ta dwójka jest przy mnie cały czas, więc zapał i chęci do pracy są cały czas, a efekty można zobaczyć na Instagramie oraz na moim fanpage'u na Facebooku.
Na jakim etapie jest teraz zdrowie Adriana Sulińskiego?
Wszystko idzie zgodnie z planem. Cały czas wspomagam się różnymi nowinkami jak np. ARPwave, aby noga była w jeszcze lepszej kondycji. Z kolei stosowanie TheraGun pomaga lepiej przygotować ciało do efektywnej pracy. Jestem zadowolony z mojego stanu zdrowia i już czekam na następny sezon.
Widać było, że choć nie istniała oczywiście możliwość pomocy Enerdze Kotwicy na parkiecie, to stanowił pan dla swoich kolegów solidne wsparcie. Zapewne działało to także w drugą stronę?
Naturalnie cała drużyna wspierała mnie w tych gorszych dniach, jednak Patryk Przyborowski wraz z Łukaszem Bodychem byli ze mną codziennie, aby nie dopadła mnie depresja. Właśnie dlatego chciałem bardzo im podziękować za wszystko, co dla mnie zrobili. Starałem się być z chłopakami, kiedy tylko mogłem, aby wspierać drużynę. Nie mogłem już biegać po parkiecie, więc chciałem pomóc w inny sposób. Mam nadzieję że dołożyłem tym samym małą cegiełkę, aby Energa Kotwica Kołobrzeg utrzymała się w I lidze, co ostatecznie się dokonało.
Czy w sezonie 2018/19 zobaczymy już Adriana Sulińskiego na koszykarskim parkiecie?
Jestem gotowy na powrót i czekam na oferty z klubów, które chciałyby skorzystać z moich usług.
Czego zatem, poza rzecz jasna zdrowiem, można panu życzyć?
Dużo szczęścia oraz takiego samego wsparcia od rodziny i moich bliskich. A resztą zajmę się sam.
*Poniżej ostatnie efekty pracy 29-letniego koszykarza:
ZOBACZ WIDEO Olimpiady Specjalne - rywalizowało 160 koszykarzy