Golden State Warriors zaufali mu w 2009 roku, wybierając z siódmym numerem w drafcie, a on dał im coś, o czym nawet nie mogli marzyć. Stephen Curry oczywiście nie dokonał tego w pojedynkę, ale mocno przyczynił się do faktu, iż ta drużyna w ostatnich latach została prawdziwą dynastią. Warriors w cztery sezony trzykrotnie zdobyli mistrzostwo NBA, on sam w tym czasie dwukrotnie został MVP kampanii zasadniczych (2015, 2016). Słoneczne Oakland skradło jego serce, a on został kimś, o kim nigdy tam nie zapomną. Curry chce być im wierny do końca kariery.
Stephen Curry zapytany, co zamierza w przyszłości, od razu skierował temat ku drużynie Golden State Warriors. Gra tam od dziewięciu lat i nie zamierza się rozstawać. Czy właśnie tam zakończy karierę? - Tak, zrobię to na pewno. To jest mój dom. To miejsce, gdzie chcę być, z oczywistych powodów - odpowiadał zdecydowanie Steph.
30-letni koszykarz urodził się w Akron, stanie Ohio, dorastał w Charlotte, spędzał tam wiele czasu ze względu na występy ojca, Della w drużynie Hornets. Teraz nie wyobraża sobie życia bez Oakland. - Kocham tę halę, tę atmosferę. Jedyny powód, dla którego byłem ostatnio w domu, to ślub mojej siostry, albo wtedy, kiedy graliśmy mecz przeciwko Hornets. Nie ma mnie tam zbyt często. Mój umysł i głowa są w moim mieście przy Warriors - dodawał rozgrywający.
Curry w 2017 roku podpisał pięcioletni, maksymalny kontrakt, na mocy którego w sezonie 2018/2019 zarobi ponad 37 milionów dolarów, a w ostatnim roku umowy nawet blisko 46 milionów. Trudno spodziewać się, by Golden State Warriors kiedykolwiek chcieli go wytransferować. Sam Curry też nie zamierza opuszczać miejsca, które nazwał domem.
ZOBACZ WIDEO Trudne dzieciństwo Sofii Ennaoui. "Samotna matka z dwójką dzieci nie ma łatwo"