Manu Ginobili może płynnie przejść na drugą stronę barykady. 41-latek w sierpniu poinformował o zakończeniu kariery, a miesiąc później dostał bardzo ciekawą propozycję - może zostać asystentem trenera Gregga Popovicha w San Antonio Spurs.
- Kiedy się dowiedziałem, że nie będzie więcej grał, rozmawialiśmy o tym co będzie robił, czy będzie pojawiał się czasem na treningach - opowiada Popovich, który dodaje, że decyzja należy do samego Manu. - Był na naszym obozie trenerskim, spędził z nami trochę czasu próbując wypracować strategię na nadchodzący sezon. Chcemy go zatrzymać - tłumaczy.
Dla San Antonio Spurs najbliższy sezon będzie wyjątkowy. Z klubem pożegnali się już wszyscy zawodnicy, którzy odgrywali czołowe role w 2014 roku, gdy Ostrogi sięgnęły po mistrzostwo NBA. Jako ostatni okręt opuścili Ginobili oraz Tony Parker, który podał zaskakujący powód rozstania z klubem.
- Spurs zaoferowali mi dokładnie taki sam kontrakt co Charlotte Hornets. Chodziło o moją rolę w zespole. Nie chciałem skończyć jako asystent trenera. To była rola jaką mi de facto zaoferowali, podczas gdy ja chciałem tylko grać - wyjaśnia rozgrywający.
Przypomnijmy, iż Ginobili zapisał się złotymi zgłoskami w historii ligi, ale przede wszystkim San Antonio Spurs i reprezentacji Argentyny. Wszystkich jego sukcesów nie sposób wymienić jednym tchem. Jest 4-krotnym mistrzem NBA (2003, 2005, 2007 i 2014), dwa razy otrzymał powołanie do meczu gwiazd, a raz - w 2008 roku - został wybrany najlepszym rezerwowym rozgrywek. Z kolei na Starym Kontynencie, jako zawodnik Virtusa Bolonia, w 2001 zgarnął dublet, triumfując zarówno we Włoszech, jak i w Eurolidze.
ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Michał Kubiak o swoich problemach. "Były takie noce, że musiałem spać w pokoju z fizjoterapeutą"