- To było jak deja vu z pierwszego meczu - powiedział tuż po meczu Carmelo Anthony. Lider Denver miał absolutną rację. Kobe Bryant w decydujących momentach trafiał z każdej pozycji, a Trevor Ariza podobnie jak w pierwszej batalii przechwycił piłkę w najważniejszym momencie gry! - To była całkiem podobna sytuacja, tylko że inni zawodnicy. Przechwyciliśmy piłkę i mamy zwycięstwo. To jest najważniejsze - mówił skrzydłowy Lakers. W pierwszym meczu Ariza wykorzystał złe podanie Cartera do Billupsa. Tym razem był chytrzejszy od Anthony’ego, który nie poradził sobie ze złym podaniem Martina.
Nie byłoby wygranej gości, gdyby nie fantastyczna postawa Bryanta. Lider Jeziorowców wykorzystał wszystkie cztery rzuty wolne w ostatnich 22 sekundach, trafiając chwilę wcześniej bardzo trudną "trójkę" nad J.R. Smithem. - To świetne uczucie, o wiele lepsze niż gdyby działo się to w naszej hali. Cała publiczność chce żebyś nie trafiał i w końcu przegrał mecz. Kiedy jednak uda ci się trafić, wszyscy naglę milkną. To naprawdę coś fajnego - przyznał Bryant, który oprócz 41 punktów zdobył także 6 zbiórek i 5 asyst.
W pojedynku liderów dość blado wypadł Carmelo Anthony, zdobywca 21 punktów. W poprzednich spotkaniach skrzydłowy z Kolorado był pierwszoplanową postacią swojego zespołu. Tym razem zdobył tylko 3 "oczka" w drugiej części gry, legitymując się słabiutką skutecznością 4/13. - Nie wydaje mi się, żeby oni grali inaczej tego wieczoru. Z całą pewnością jednak przestrzeliłem kilka łatwych rzutów - przyznał.
Podopieczni George’a Karla prowadzili przez większość część meczu, ale w decydujących momentach nie potrafili utrzymać nerwów na wodzy. Mało rozsądne decyzje w ataku oraz brak zimnej krwi okazały się kluczowe. Warto podkreślić, że gospodarze wykorzystali ledwo 5 z 27 prób w rzutach trzypunktowych. Prowadząc 79:71 Smith zupełnie niepotrzebnie wyładował swoją złość na Vujaciciu, posyłając w kierunku Serba kwiecistą wiązankę słowną, za którą otrzymał przewinienie techniczne. W całym meczu Denver popełnili trzy takie faule.
Oprócz Bryanta, znakomitą partię rozegrał Pau Gasol. Hiszpański podkoszowy imponował skutecznością i opanowaniem w strefie podkoszowej, kończąc zawody z 20 punktami i 11 zbiórkami. - Kluczem do ich wygranej była gra Gasola. Kiedy on się rozkręcił i co chwilę trafiał, musieliśmy go podwajać. W tym samym czasie nie mogliśmy zapomnieć o Kobe - analizował Anthony.
Denver zakończyli tym samym passę 16 kolejnych zwycięstw w Pepsi Center. Z kolei Lakers pokonali swoich rywali z Kolorado po raz siódmy z rzędu na ich własnym parkiecie, jeśli chodzi o rozgrywki play off. Bryant w tej serii może pochwalić się średnią na poziomie 37,6 punktu, co jest najlepszym wynikiem w historii klubu po trzech spotkaniach finału konferencji. Kolejny mecz w poniedziałkową noc.
Denver Nuggets - Los Angeles Lakers 97:103
Denver: Carmelo Anthony 21, Chauncey Billups 18, Chris Andersen 15, Nene 13, Dahntay Jones 10, J.R. Smith 10, Kenyon Martin 6, Linas Kleiza 4, Anthony Carter 0.
Lakers: Kobe Bryant 41, Pau Gasol 20 (11 zb), Trevor Ariza 16, Lamar Odom 8, Andrew Bynum 7, Derek Fisher 4, Sasha Vujacic 3, Jordan Farmar 2, Shannon Brown 2, Luke Walton 0.
Stan rywalizacji: 2:1 dla Los Angeles Lakers