Chase Simon: Ja i Almeida to jak Carter i McGrady

Newspix / Mateusz Słodkowski / Na zdjęciu: Chase Simon (z piłką)
Newspix / Mateusz Słodkowski / Na zdjęciu: Chase Simon (z piłką)

- Szanuję jego osiągnięcia i to, co dał Anwilowi, ale ja jestem innym typem zawodnika. Nie porównujcie mnie do Almeidy. Ja i on jesteśmy jak Carter i McGrady - mówi Chase Simon, który po raz drugi w karierze zakłada koszulkę Anwilu Włocławek.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Dość późno, bo dopiero na początku września, podpisał pan kontrakt z Anwilem Włocławek. Czemu zwlekał pan z wyborem nowego klubu?[/b]

Chase Simon, koszykarz Anwilu Włocławek: Faktycznie nie spieszyłem się z podjęciem decyzji. Chciałem nieco więcej czasu spędzić z rodziną. Nie ukrywam, że czekałem na jak najlepszą ofertę. Zależało mi na tym, by trafić do klubu, w którym będę odgrywał dużą rolę i będę czuł się komfortowo. Propozycja z Anwilu taka właśnie była.

Czy to, że był pan wcześniej we Włocławku miało znaczenie?

Tak, bo wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Znałem kibiców, ludzi z klubu, trenera, a nawet zawodników, z którymi miałem okazję wcześniej rywalizować. Podpisałem kontrakt praktycznie jako ostatni, więc mogłem ocenić skład, jaki został zbudował i nie ukrywam, że zrobił na mnie duże wrażenie. Wiedziałem, że z takim zestawem jesteśmy w stanie powalczyć o kolejne mistrzostwo i w Lidze Mistrzów.

Po Anwilu grał pan w niezłych zespołach: Manresa, Maccabi Aszdod, JL Bourg. Jest zadowolenie?

Nie ma co popadać w hurraoptymizm z tego powodu. Nie zadowalam się tym, co osiągnąłem. Jestem takim człowiekiem, że cały czas pragnę więcej i więcej. Stać mnie na to.

Jak pan oceni polską ligę w porównaniu do tych, w których miał pan okazję zagrać?

W polskiej lidze preferuje się grę fizyczną. Może sama gra jest nieco mniej atletyczna od tego, co jest w ligach hiszpańskiej i francuskiej, ale trzeba się sporo napracować, żeby wygrać spotkanie. Nasuwa mi się takie porównanie, że moja obecna drużyna pod względem taktycznym jest bardzo podobna do tej, w której grałem w Hiszpanii.

System trenera Milicicia jest mocno złożony i skomplikowany?

Tak. Jeśli szybko go nie zrozumiesz, to możesz popaść w niezłe tarapaty (śmiech). Miałem to szczęście, że w Hiszpanii graliśmy podobnie, więc dość szybko przyswoiłem założenia, które wymaga trener Milicić. Choć powtórzę jeszcze raz, że nie jest to prosty system.

Jak pan ocenia swoją formę na początku rozgrywek?

Z meczu na mecz czuję się coraz lepiej. Czuję, że idę do góry. Pomaga mi fakt, że mamy dwa spotkania w tygodniu. Dobrze czuję się w takim rytmie.

Do Włocławka nie przyjechał pan w najlepszej formie, mówiło się o kilku kilogramach nadwagi. Tak było?

Na początku faktycznie nie byłem w najlepszej dyspozycji, ale od tego czasu zrobiłem spory progres. Szybko nadrabiałem zaległości. Myślę, że teraz wyglądam już całkiem przyzwoicie, a z każdym kolejnym dniem i tygodniem będzie jeszcze lepiej pod względem kondycyjnym, atletycznym i rzutowym.

Słyszał pan o Ivanie Almeidzie?

Tak. Wiem, że był ważnym graczem w poprzednim sezonie. Przyczynił się do zdobycia mistrzostwa Polski.

Kibice liczą, że godnie go pan zastąpi.

Jestem innym typem zawodnika. On gra bardziej atletycznie ode mnie, częściej penetruje w strefę podkoszową, ja z kolei częściej rzucam z dystansu i po koźle. Trudno nas porównać. To trochę jakbyś chciał porównać Vince'a Cartera i Tracy'ego McGrady'ego.

Dalej utrzymuje pan kontakt z Mathieu Wojciechowskim, z którym grał pan razem w Bourg?

Oczywiście. To mój kumpel. Mamy świetne relacje. We Francji dużo czasu spędzaliśmy ze sobą. Nie ukrywam, że nie mogę się już doczekać meczu z MKS-em. Na pewno porozmawiamy przed spotkaniem.

Zobacz inne teksty autora

ZOBACZ WIDEO Reprezentanci Polski oszukali przeznaczenie. Mogli zginąć w katastrofie

Źródło artykułu: