Najmniejszych szans nie dali Miami Heat swoim rywalom z Nowego Jorku. Podopieczni Erika Spoelstry okazali się wyraźnie lepsi od Knicks, wygrywając 110:87. O końcowym wyniku zadecydował rezultat trzeciej kwarty, którą Dwyane Wade i spółka wygrali aż 45:20. Najważniejszym wydarzeniem środowego spotkania była jednak obecność w American Airlines Arena byłego koszykarza Heat, Chrisa Bosha.
Przypomnijmy, że jego problemy ze zdrowiem zaczęły się w 2015 roku, kiedy to w płucach koszykarza wykryto skrzepy krwi. Był to powód, dla którego zmuszony był on wycofać się z dalszej części tamtego sezonu, a w kolejnym (2015/16), rozegrał 53 mecze, po czym sytuacja znów się powtórzyła, efektem czego swój ostatni mecz w NBA rozegrał 9 lutego 2016 roku.
Forever a HEAT Legend, forever a brother. pic.twitter.com/RrSv0iSI0O
— Miami HEAT (@MiamiHEAT) 25 października 2018
Legenda klubu z boku przyglądała się poczynaniom swoich niegdysiejszych kolegów. Najlepsi na parkiecie byli tego dnia Hassan Whiteside (22 punkty i 14 zbiórek) oraz Josh Richardson (21 "oczek", 5/6 za trzy i 8 zebranych piłek). - Cieszę się, że go tu widzę - powiedział środkowy ekipy z Miami o obecności Bosha na tym meczu. - Cieszę się, że się uśmiecha i ma swoją rodzinę u boku - dodał.
W trakcie trzeciej kwarty na telebimach wyświetlono najważniejsze momenty z gry 34-latka dla Heat - również tych mistrzowskich. Bosh był bowiem jednym z trzech najważniejszych elementów w rotacji Spoelstry obok LeBrona Jamesa i Dwyane'a Wade'a, kiedy Żar zdobywał tytuły w latach 2012 i 2013.
ZOBACZ WIDEO Nieudana wyprawa Unicaji do Madrytu