Trudna przeprawa faworyta. "Zafundowaliśmy sobie nerwową końcówkę"

WP SportoweFakty / Marcin Chyła / Na zdjęciu: Jakub Schenk
WP SportoweFakty / Marcin Chyła / Na zdjęciu: Jakub Schenk

King Szczecin przerwał niemoc faworytów w 5. kolejce Energa Basket Ligi. Gospodarze jednak męczyli się z zamykającym tabelę Miastem Szkła Krosno (74:66). - Sami zafundowaliśmy sobie nerwową końcówkę - tłumaczy Jakub Schenk.

Ta seria spotkań zaczęła się od sensacji i niespodzianki. Anwil Włocławek przegrał ze Spójnią Stargard 80:81, a Arka Gdynia z MKS-em Dąbrowa Górnicza 76:86. Śladem faworytów tamtych spotkań nie chciał iść King Szczecin. Okazuje się, że nie tylko ostatnie wyniki były ostrzeżeniem dla ekipy z Pomorza Zachodniego, ale również wcześniejszy pojedynek Miasta Szkła Krosno. - Jest trochę niespodzianek. Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo, bo oni już w ostatnim meczu W Gdyni walczyli przez ponad trzy kwarty. Tutaj powinniśmy moim zdaniem wyżej wygrać już pierwszą połowę. Sami zafundowaliśmy sobie nerwową końcówkę - analizuje Jakub Schenk.

Rozgrywający na parkiecie spędził 34 minuty. Zdobył 11 punktów i rozdał sześć asyst. W pierwszej części fani gospodarzy mogli ze spokojem obserwować boiskowe wydarzenia. Ich zespół zaczął od mocnej obrony i skutecznego ataku. To dało prowadzenie 13:0. Po 20 minutach bezpieczna przewaga utrzymała się (46:30). - Chcieliśmy przede wszystkim dobrą grą podziękować kibicom, którzy przychodzą na nasze mecze i wygrać jak największą ilością punktów. Niestety złożyło się tak, że końcówka była nerwowa. Oni złapali trochę wiatr w żagle. W końcówce trzeciej kwarty trudno nam się broniło, bo rzucali dużo osobistych. Dwa punkty jednak zostają w Szczecinie. Zapominamy, poprawiamy błędy i przygotowujemy się do następnych meczów - ocenia koszykarz Kinga.

Co stało się z drużyną Wilków w trzeciej kwarcie? Długo nie mogła ona trafić do kosza, a ostateczny dorobek ośmiu punktów w tej części chwały nie przynosi. - Słabo weszliśmy w trzecią kwartę. Nie mogliśmy zagrać składnej zwykłej akcji w ataku. Potem padła nam pewność siebie. Cały czas nas złe decyzje w ataku maltretują. Nie wiem, czym to jest spowodowane. Musimy się zabrać do roboty i poprawić przede wszystkim atak. Straconych 66 punktów nie jest tragedią, ale mogliśmy tu zdobyć dużo więcej łatwych punktów - tłumaczy Jakub Schenk.

Koszykarze w sobotnim spotkaniu dostali solidne wsparcie, bo do drużyny powrócił trener Mindaugas Budzinauskas, który w ostatnich tygodniach leczył się na Litwie. - Było widać, że trochę morale się zwiększyły. Trener nas zaskoczył przyjazdem dwa dni przed meczem. Bardzo dobrze, że już wszyscy w komplecie możemy pracować nad jak najlepszym wynikiem - twierdzi nasz rozmówca.

King wygrał trzy z pięciu spotkań. Czy ten bilans jest małym rozczarowaniem? - Myślę, że powinno być 4-1, ale już nie ma, co liczyć zwycięstw tylko trzeba brać się do roboty i wygrywać następne spotkania - komentuje krótko Jakub Schenk.

ZOBACZ WIDEO Eintracht pokonał VfB Stuttgart i zaatakował podium Bundesligi [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (0)