Pierwszy numer draftu 2017 pozostaje poza grą od 19 listopada. Wtedy to, zresztą w bardzo krótkim wymiarze czasowym, rozegrał jak dotąd swój ostatni mecz - przeciwko Phoenix Suns. Od tamtego czasu Markelle Fultz ani razu nie pojawił się na parkiecie, ale nawet w dziewiętnastu pojedynkach, które zdołał rozegrać, i tak nie błyszczał.
Wiadomo już jednak, co stoi za ciągnącymi się już bardzo długi okres problemami rozgrywającego. 20-letni gracz Philadelphia 76ers cierpi na zespół górnego otworu klatki piersiowej. Jest to dolegliwość, która objawia się naciskiem na nerwy oraz naczynia krwionośne, a co za tym idzie, mocno ogranicza zakres ruchu i powoduje ból przy unoszeniu ramion. A to byłoby wytłumaczeniem słabej formy rzutowej Fultza.
Mimo dość złożonej nazwy schorzenia, wszystko ma się odbyć bez jakiejkolwiek interwencji chirurgicznej, a w dojściu do pełni sprawności, zawodnikowi Sixers ma pomóc odpowiedni proces rehabilitacyjny. Choć status jego powrotu na parkiet nie został przez klub określony, Adrian Wojnarowski podał, że czeka go przerwa od 3 do 6 tygodni.
Agent samego koszykarza zdementował jednocześnie pogłoski o tym, jakoby problemy jego podopiecznego z rzutem miały podłoże psychiczne - jest to bowiem kwestia wyłącznie dolegliwości fizycznych.
W trwającym sezonie Fultz rozegrał 19 spotkań, w trakcie których notował średnio po 8,2 punktu, 3,7 zbiórki i 3,1 asysty. Jeśli natomiast chodzi o jego skuteczność, była ona mizerna - 43 procent w rzutach za dwa i niecałe 29 proc. za trzy.
ZOBACZ WIDEO Włodzimierz Zientarski wspomina wypadek Kubicy w F1. "Jego ojciec wybiegł ze studia"