Jarosław Mokros: Pokazałem, że warto na mnie stawiać

- Myślę, że wielu trenerom w Polsce pokazałem już swoją wartość i to, że warto na mnie postawić. Jestem zawodnikiem, który nigdy nie odpuszcza. To moja największa broń - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Jarosław Mokros, koszykarz Stelmetu Enei BC.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Jarosław Mokros WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: Jarosław Mokros
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Odejście Borisa Savovicia było zaskoczeniem dla zespołu?

Jarosław Mokros, zawodnik Stelmetu Enei BC Zielona Góra: Tak. Wszystko działo się w błyskawicznym tempie. W sobotę, w szatni Boris ogłosił przy wszystkich, że rozwiązał umowę z klubem i odchodzi z zespołu.

Czy gdy szok już minął, to w głowie pojawiła się myśl o wakacie po Savoviciu?

Nie jest tajemnicą, że Boris był naszym najlepszym zawodnikiem pod względem statystycznym. Na parkiecie spędzał sporą liczbę minut. To było zatem logiczne, że po jego odejściu pojawi się dla mnie szansa.

Nie pierwszy raz spotyka się pan z taką sytuacją. Pamiętam, że w Czarnych Słupsk zaistniał pan dopiero po kontuzji Marcina Dutkiewicza.

Zgadza się. Można powiedzieć, że jestem już zaprawiony w bojach. Nie pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją, gdy na początku jest nieco pod górkę, a później pod wpływem różnych zbiegów okoliczności wszystko idzie po mojej myśli. Mam nadzieję, że teraz będzie podobnie.

ZOBACZ WIDEO "Podsumowanie tygodnia". Fatalny mecz na szczycie Lotto Ekstraklasy. "Kit zamiast hitu"

Nie było frustracji?

Nie jestem już juniorem. Wiem, jak podchodzić i reagować na takie sytuacje. Wiadomo, że nie jest to łatwe, gdy trener nie widzi cię w rotacji, ale nauczyłem się, że każdy zawodnik w końcu otrzyma swoją szansę. Kwestia tego, czy ją wykorzysta.

Pierwszy test pan zdał, bo w meczu z Chimkami zdobył pan 10 punktów i miał pięć zbiórek. Był ogromny głód koszykówki?

Dziękuję za miłe słowa. Głód jest ogromny. Nie po to się tyle trenuje, żeby siedzieć na ławce i tylko oglądać kolegów. Rywalizacja na boisku sprawia mi największą frajdę.

W czwartek z Polskim Cukrem nie zagrał pan nawet minuty, z kolei z Chimkami ponad 20. Na własnej skórze przekonał się pan, że życie pisze różne scenariusze...

Zgadza się. Dlatego sport jest nieprzewidywalny. Prawdę mówiąc nikomu jednak tego nie życzę. Takie chwile nie są łatwe.

Zobacz także: Jakub Parzeński w Rosie - transfer z korzyścią dla wszystkich

Był pan skonfliktowany z trenerem Jovoviciem?

Nie. Nasze relacje są normalne. Każdy trener ma swój pomysł na grę, na wykorzystanie zawodników i trzeba to zaakceptować. Trener zawsze mógł i może na mnie liczyć. Wyjdę na parkiet i dam z siebie wszystko. Mam nadzieję, że Igor Jovović będzie częściej na mnie stawiał. Myślę, że wielu trenerom w Polsce pokazałem już swoją wartość i to, że warto na mnie postawić. Jestem zawodnikiem, który nigdy nie odpuszcza. To moja największa broń.

W trudnych chwilach pomogli kibice? Oni często skandowali pana nazwisko, w internecie pojawiało się sporo pozytywnych komentarzy.

To mi tylko pokazało, że kibice poznali się na mnie przez te ostatnie lata. Dziękuję im, że docenili moje podejście do gry i zaangażowanie. To jest bardzo miłe, że tak liczna grupa osób pamiętała o mnie nawet wtedy, gdy nie wychodziłem na parkiet.

Czy w ostatnich tygodniach był temat pana odejścia z zespołu?

Coś było na rzeczy, ale nie chcę już do tego wracać. Teraz jest nowe otwarcie i na tym się skupiam.

Czy zespół będzie wzmocniony?

Na pewno odejście Borisa nie przejdzie bez echa. Z pewnością będą wzmocnienia, ale czy na pozycję numer cztery? Tego nie wiem. To pytanie trzeba skierować do kogoś innego. Ja jestem tylko zawodnikiem.


Zobacz inne teksty autora

Czy Stelmet BC dużo straci na odejściu Borisa Savovicia?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×