W zasadzie Stelmet Enea BC Zielona Góra w konfrontacji z Lokomotivem Kubań Krasnodar nie miał wiele do stracenia, bo to Rosjanie byli zdecydowanym faworytem potyczki w hali CRS. Tymczasem drużyna Igora Jovovicia przez całe zawody toczyła wyrównaną walkę z renomowanym przeciwnikiem z Krasnodaru.
O losach spotkania zadecydowała dopiero ostatnia minuta. Na 64 sekundy przed końcowym gwizdkiem Stelmet Enea BC przegrywał tylko 65:68, ale w kluczowym fragmencie nie potrafił przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść.
- Co zrobić? Czasami piłka nie wpada do kosza. Mimo tego mieliśmy swoje szanse. Do ostatnich minut cały czas byliśmy w grze, a o to nam chodziło, chcieliśmy trzymać się blisko rywala. Na koniec chcieliśmy mieć możliwość wyszarpania zwycięstwa, ale tym razem się nie udało - komentuje Przemysław Zamojski.
Swoje zrobił zastój Stelmetu Enei BC na początku czwartej kwarty, po którym Lokomotiv Kubań odskoczył na 10-punktowe prowadzenie. Już samo zniwelowanie strat było dla zielonogórzan małym sukcesem. - Może trochę straciliśmy koncentrację, ale myślę, że i tak pokazaliśmy niezły charakter. Cały czas trochę kulejemy na zbiórkach i ten element przede wszystkim musimy poprawić. Powinniśmy mieć też lepszą skuteczność i trafiać rzuty z otwartych pozycji - tłumaczy Zamojski.
Teraz przed Stelmetem Eneą BC Zielona Góra konfrontacja z Anwilem Włocławek w Energa Basket Lidze. Spotkanie odbędzie się w najbliższą środę.
ZOBACZ WIDEO Kto sportowcem roku w Polsce? "Stoch zrobił tyle, że więcej się nie da. A może nie wygrać"