[b]
Karol Wasiek: 5 minut z TBV Startem, 9 z Avellino. Kamil Łączyński jest gotowy na razie tylko na takie krótkie wstawki?[/b]
Kamil Łączyński, kapitan Anwilu Włocławek: Jestem gotowy na więcej, ale na ten moment dostaję tyle minut od trenera.
Jak się pan czuje pod względem fizycznym?
Czuję się w miarę w porządku, choć czasami odczuwam ból i bywa niekomfortowo, ale w trakcie gry o tym nie myślę. Nieco bardziej uciążliwe są te dłuższe przerwy. Wtedy muszę wykonywać dynamiczne ruchy, żeby te mięśnie cały czas były rozgrzane. Generalnie nie ma dramatu. Myślę, że z biegiem czasu będzie coraz lepiej.
Pod koniec grudnia mówił pan, że ból nie ustępuje, ale nadzieją są kolejne wizyty lekarskie. Co się od tego czasu zmieniło?
Ból występuje w tych samych miejscach. Byłem u kolejnego lekarza, który nie stwierdził nic niepokojącego. Sam już nie wiem, co to jest. Może to jakieś nerwobóle, które wynikają z nietolerancji pokarmowej. To jednak takie trochę strzelanie. Ortopedzi twierdzą, że wszystko jest w porządku, dlatego postanowiłem wrócić do pełnego treningu.
Łatwo chyba nie jest?
Powrót do reżimu treningowego nie jest łatwy, ale cieszę się, że w końcu wróciłem. Mam nadzieję, że na dłużej i te bóle w końcu ustąpią. Sporo wyzwań przed nami: PLK, Liga Mistrzów i Suzuki Puchar Polski.
Zgrupowanie kadry jest także.
Zgadza się. Chciałbym na nie pojechać i przypieczętować awans do mistrzostw świata. Wiem jednak, że muszę ciężko trenować i wrócić jak najszybciej do optymalnej dyspozycji.
O minuty łatwo nie będzie, bo są Broussard i Mihailović. Obaj są głodni gry.
Konkurencja jest spora, ale to nie mój ból głowy, jak to wszystko rozegrać. Ważne jest to, żeby grali ci, którzy się dobrze prezentują. Trzeba grać o wynik, a nie o to, żeby kogoś zadowalać.
Porażka z Avellino w słabym stylu jest sporym rozczarowaniem?
Jak najbardziej. Miałem nadzieję, że od samego początku nawiążemy równorzędną walkę. Byliśmy dobrze przygotowani pod względem taktycznym, ale za bardzo tego nie pokazaliśmy na boisku. Niestety nasza gra słabo wyglądała zarówno w obronie, jak i w ataku. Włosi pokonali nas 5-6 zawodnikami. Szkoda, bo takich zwycięstw może później brakować. Tu jednak nie ma co za bardzo płakać i lamentować, bo kilka meczów przed nami. Zeszłoroczny sezon w wykonaniu Stelmetu jest tego najlepszym przykładem.
Ale najpierw mecz z BM Slam Stalą, czyli starcie ubiegłorocznych finalistów Energa Basket Lidze. "Stalówka" nie przegrała jeszcze u siebie, Anwil ma serię dziewięciu zwycięstw w lidze.
Mecz zapowiada się pasjonująco. Dojdzie do spotkania zawodników, którzy niedawno grali po drugiej stronie barykady. Ze strony Stali są to Jaramaz, Chyliński i Nowakowski, z kolei u nas są Szewczyk, Marković i Kostrzewski. To takie dodatkowe smaczki, podteksty. Wierzę, że będziemy dobrze przygotowani pod względem mentalnym i dzięki temu wskoczymy na wyższy poziom energii na boisku. To jest kluczowa kwestia.
ZOBACZ WIDEO Czy Polska potrzebuje Wilfredo Leona? "To tak, jakby do kadry dołączył Ronaldo lub Messi"