Co prawda Arka Gdynia z bilansem 12:3 jest w czołówce Energa Basket Ligi, ale do gry zespołu jest sporo zastrzeżeń. Tak też było po ostatnim spotkaniu ze Spójnią Stargard, które gdynianie wygrali po dramatycznej końcówce 89:88.
Mecz był zacięty do samego końca, choć gospodarze mogli, a nawet powinni go wcześniej zamknąć, ale fatalnie egzekwowali rzuty wolne - trafili tylko 10 z 22 prób. 45-procentowa skuteczność we własnej hali to wynik zdecydowanie poniżej oczekiwań.
- Zawodnicy nie realizują założeń przedmeczowych. Graliśmy z nieco słabszą drużyną, ale niestety część koszykarzy myślała o swojej koszykówce, a nie o tym, co sobie zakładaliśmy wcześniej. Z lepszymi rywalami tego nie ma, to zdarza się w starciach ze słabszymi zespołami. Skuteczność z linii rzutów wolnych jest niewytłumaczalna. Analiza tego meczu będzie fatalna - przyznaje trener Przemysław Frasunkiewicz.
- Niektórzy zawodnicy myślą, że jesteśmy królami tej ligi, a tak nie jest. Sama ich obecność na boisku nie spowoduje, że będziemy wygrywać. To błędne myślenie. Spójnia nam to dobitnie pokazała. Na szczęście na te problemy jest sposób. Trzeba wpuścić do zespołu trochę świeżej krwi - zapowiada szkoleniowiec Arki.
W Gdyni trwają poszukiwania skrzydłowego, który łączyłby grę na pozycjach trzy i cztery. Pod koszem zrobiła się spora dziura po tym jak z gry wypadli Robert Upshaw i Mikołaj Witliński. Szybciej do treningów wróci Amerykanin, który ma być gotowy na Puchar Polski. Polaka zobaczymy na parkiecie w połowie marca.
- Czegoś nam brakuje. Nie chcę za bardzo odkrywać kart, bo rywale wszystko czytają, oglądają. Proszę o zachowanie cierpliwości. Uważam, że w tym zespole drzemie ogromny potencjał. Mecze w EuroCupie pokazały, że jeśli realizujemy założenia, to jesteśmy w stanie rywalizować z najlepszymi, mimo że byliśmy mniejsi i słabsi fizycznie - komentuje szkoleniowiec Arki.
ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. Zientarski zachwycony postawą mistrza. "Kosiarką jechałby tak samo"
To rozumiem panie Czytaj całość