Polacy przed meczem z Chorwatami przekonywali, że wiedzą jak radzić sobie z presją, ale wiedzieli też, że rywal - pomimo licznych osłabień - nie położy się przed Biało-Czerwonymi w drodze po bilety na mistrzostwa świata.
Pojedynek potwierdził te przypuszczenia. Rywale z Bałkanów zagrali bez respektu, rozpoczęli od prowadzenia 14:0, a w końcówce trzeciej kwarty było jeszcze 59:53 dla ekipy dowodzonej przez Drażena Anzulovicia.
- Początek w naszym wykonaniu był fatalny - komentuje Łukasz Koszarek, doświadczony rozgrywający reprezentacji Polski. - Myślę, że kluczowa była cierpliwość. Nie chcieliśmy odrobić wszystkich strat w minutę, tylko krok po kroku. Ten mecz za parę lat będzie przez wszystkich wspominany. Każdy będzie podnosił rękę i mówił, że tam był. Coś wspaniałego. Dla takich chwil warto żyć.
ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Program "Team100" zwiększy szanse Polski na medale olimpijskie
Wygrana i awans na mistrzostwa świata to wielki sukces drużyny, ale i trenera Mike'a Taylora, który krok po kroku parł do przodu. - Jestem dumny z tego zespołu. Jesteśmy razem jako drużyna przez 6 lat, mamy rewelacyjną atmosferę w szatni - mówi amerykański szkoleniowiec.
Właśnie atmosfera miała być największą siłą Biało-Czerwonych w dążeniu do realizacji celu. Znaczenie miał też fakt, że drużyna nie przeszła wielkich rewolucji podczas eliminacji. - To jest dla nas wyjątkowe osiągnięcie. Po 52 latach awansowaliśmy na mistrzostwa świata. Cieszę się z tego, jak zespół grał, jakie pokazał serce i zaangażowanie na pakiecie. Gracze trafiali wielkie rzuty, jestem z nich dumny. Ci zawodnicy będą zapamiętani przez to osiągnięcie - dodał.
Czytaj także: El. MŚ 2019. Wielka klasa Łukasza Koszarka. "Dla takich chwil warto żyć"
Pojedynek na Chorwacji nie należał do łatwych. Gospodarze - pomimo braku wielkich gwiazd - postawili poprzeczkę naprawdę wysoko. Polacy pomimo fatalnego początku zdołali jednak się pozbierać i odmienić losy pojedynku. Wygrana zapewniła im pierwszy od 52 lat awans do finałów mistrzostw świata.
- Początek meczu był dla nas ciężki i czuliśmy presję. Nie zaczęliśmy dobrze, ale graliśmy, a trener w nas wierzył. Maciej Lampe i Adam Hrycaniuk pokazali dobrą obronę przeciwko Miro Bilanowi. To trzymało nas w grze. Ponadto w drugiej połowie trafialiśmy ważne "trójki". Świetnie prezentowali się Mateusz Ponitka i A.J. Slaughter. Nie mogę opisać jak wielkie to dla nas osiągnięcie. Awans na mistrzostwa świata był naszym marzeniem - oznajmił na konferencji prasowej Koszarek.
Bez dwóch zdań Polacy dokonali wielkiej rzeczy. Na deser w poniedziałek w Ergo Arenie - już bez presji na koniec eliminacji - zagrają z Holendrami. To będzie piękne zwieńczenie eliminacji, które zakończyły się historycznym sukcesem.