Zdaniem "Przeglądu Sportowego" Marcin Gortat mógł zagrać dla Los Angeles Lakers już w nocy z poniedziałku na wtorek przeciwko... Los Angeles Clippers, czyli jego byłemu klubowi. Ostatecznie nie doszło do finalizacji umowy. Gortat nie ma ciśnienia, żeby podpisywać kontrakt jak najszybciej. Nie martwi się także o pieniądze, więc spokojnie stara się wybrać nowy klub.
Czasu ma jeszcze sporo, ponieważ jeśli chce wystąpić w play-offach, to musi zagrać w co najmniej jednym meczu sezonu zasadniczego nowego klubu. A ten kończy się około 10 kwietnia. Zresztą sam Gortat uspokajał ostatnio na Twitterze, że ma jeszcze dużo czasu na poszukanie nowego zespołu.
Spokojnie ..... mamy czas. Dużo czasu :)
— Marcin Gortat (@MGortat) 3 marca 2019
Warto dodać, że sporo klubów w NBA pytało bądź wciąż pyta o Gortata. Byli to chociażby liderzy NBA Milwaukee Bucks czy świetnie spisujące się w tym sezonie Toronto Raptors. Teraz na horyzoncie pojawiła się gra dla San Antonio Spurs, gdzie trenerem jest legendarny Gregg Popovich. To jeden z najlepszych szkoleniowców w historii NBA, który zdobył pięć mistrzowskich tytułów ze Spurs i z tym klubem występuje nieprzerwanie w play-offach od 1998 roku.
Gortat kilka tygodniu temu został zwolniony z kontraktu z Los Angeles Clippers. Jego umowa obowiązywała tylko do końca sezonu, a poprzedni pracodawca musiał wypłacić całą jego pensję (13 mln dolarów).
Zobacz także: Mija 11 lat od debiutu Marcina Gortata w barwach Orlando Magic
Zobacz także: Oscary 2019: Marcin Gortat z Borysem Szycem i Kingą Rusin na gali rozdania nagród
ZOBACZ WIDEO Konflikt Mączyński - Sa Pinto to szopka. "Trener chce uciec od tego, co dzieje się na boisku"