Jego drużyna w 25. kolejce Energa Basket Ligi wygrała z Kingiem Szczecin 75:72. Dla postronnych widzów to było brzydkie spotkanie. - Gratulacje dla przeciwników. Zespół ze Szczecina w tym sezonie prezentuje bardzo dobrą, twardą koszykówkę. Mają jeden z najlepszych szybkich ataków w lidze. Są wyjątkowo mocni na zbiórkach w ataku. Myślę, że postawili poprzeczkę bardzo wysoko - ocenił trener TBV Startu Lublin.
- Grali bardzo agresywnie, z czym mieliśmy przez jakiś czas problemy. Gratulacje dla wszystkich koszykarzy z naszego zespołu. Pokazali niesamowitą walkę. Nie odpuściliśmy ani przez sekundę i w ciężkiej końcówce znaleźliśmy odpowiedź na grę Kinga - dodał David Dedek.
Czytaj też: Arged BMSlam Stal chce namieszać w EBL
Bohaterem TBV Startu był Joe Thomasson, który podobnie, jak James Washington zdobył 20 punktów, ale trafił rzut decydujący o zwycięstwie. Dużą cegiełkę do sukcesu dołożył też Marcin Dutkiewicz. Skrzydłowy uzyskał 10 punktów i siedem zbiórek, ale co najważniejsze był skuteczny w czwartej kwarcie dając swojej drużynie prowadzenie 72:70.
- Wiedzieliśmy, co przeciwnik gra. W naszych głowach było przygotowanie się do tego spotkania. Był to dla nas bardzo istotny mecz. Po tym, co pokazaliśmy w ostatnich tygodniach nie ma już czasu na pomyłki. Dziękuję szczecińskim kibicom za przywitanie i za dobre słowo. Bardzo fajnie tutaj wrócić, porozmawiać z nimi wszystkimi, ale jeszcze bardziej się cieszymy ze zwycięstwa - powiedział Marcin Dutkiewicz, który grał w Kingu w sezonie 2016/2017.
Zobacz także: Mocne słowa po kolejnej porażce Stelmetu
Gospodarze przegrali natomiast na własne życzenie. Choć przez większość spotkania prezentowali się słabo, to w czwartej kwarcie prowadzili nawet 66:59. - Gratulacje dla Startu Lublin. Wygrali mecz o życie. Dla nas to też była przepustka do play-offów. Powaga tego spotkania spowodowała, że graliśmy bardzo elektrycznie. Zwłaszcza w pierwszej kwarcie nie mogliśmy znaleźć drogi do kosza po łatwych wydawałoby się akcjach. Mecz przeplatany naszymi błędami i drużyny gości. Mieliśmy swoją szansę w końcówce. Można powiedzieć, że trochę oddaliśmy ten mecz. Był do wygrania, ale drużyna gości okazała się lepsza - przyznał podkoszowy Kinga, Mateusz Bartosz.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Polakom znudził się Lewandowski? "Piątek jest nowy i świeży. Tego właśnie pragną kibice"