LA Lakers podjęli decyzję. Koniec sezonu dla LeBrona Jamesa

Getty Images / Sean M. Haffey / Na zdjęciu: LeBron James
Getty Images / Sean M. Haffey / Na zdjęciu: LeBron James

Dokładnie sześć spotkań pozostało Los Angeles Lakers do końca sezonu zasadniczego. Klub z Kalifornii poinformował, że w żadnym z nich nie wystąpi już lider zespołu, LeBron James.

W tym artykule dowiesz się o:

Wielkie nadzieje mogli mieć fani Los Angeles Lakers przed rozgrywkami 2018/19. Pozyskanie LeBrona Jamesa miało przecież praktycznie z marszu zapewnić Jeziorowcom awans do fazy play-off. W końcu LBJ w poprzednich ośmiu sezonach z regularnością szwajcarskiego zegarka meldował się nie tylko w czołowej ósemce Konferencji Wschodniej, ale przede wszystkim w wielkim finale NBA. Tym razem wolne będzie miał już jednak od kwietnia.

Dla samego koszykarza przejście na Zachód okazało się swojego rodzaju zderzeniem ze ścianą. LA Lakers rozpoczęli nieźle, ale w pewnym momencie zaczęli się sypać. Najpierw kontuzja dotknęła samego LeBrona, a później spore kłopoty zdrowotne zaczęli mieć rozgrywający - Rajon Rondo i Lonzo Ball. W dodatku kilka tygodni temu, kiedy były jeszcze iluzoryczne szanse na play-offy, z rotacji wypadł Brandon Ingram. To właśnie urazami można więc po części tłumaczyć to, co stało się z Lakersami, ale składowych nieudanego sezonu jest znacznie więcej.

Czytaj także: Damian Lillard chce zostać w Portland na dłużej

W momencie, gdy Jeziorowcy definitywnie stracili szanse na cokolwiek, pojawiły się informacje, jakoby LeBron miał dostać wolne do końca sezonu lub jego minuty zostać mocno skrócone. Ostatecznie, na sześć spotkań przed końcem rywalizacji dla zespołu, potwierdziła się pierwsza wersja. Jak poinformował Adrian Wojnarowski z ESPN, 34-letni skrzydłowy opuści resztę sezonu. Jako oficjalny powód podano nadwyrężenie pachwiny.

Finalnie najlepszy koszykarz ostatnich lat wystąpił w 55 pojedynkach, z czego Lakers wygrali 28. Jego średnie, względem gry w Cleveland, czy jeszcze wcześniej Miami, praktycznie się nie zmieniły. Notował on bowiem po 27,4 punktu, 8,5 zbiórki oraz 8,3 asysty. Jak jednak widać, to było za mało.

Drużynę czeka teraz zapewne solidna przebudowa. Już przecież sporo mówi się o tym, że głową za słaby wynik zapłaci trener Luke Walton, na którego następcę przymierzany jest m.in. Tyronn Lue. Zmiany dotkną zapewne także samych zawodników, bo nie może być inaczej.

Wątpliwe jest bowiem, aby w Los Angeles pozostał np. Lance Stephenson. Wielkim niewypałem okazał się także Michael Beasley, którego w klubie już nie ma. W ich miejsce Lakers potrzebują wzmocnień i to solidnych, aby kolejne rozgrywki nie zakończyły się z podobnym skutkiem, co te jeszcze trwające.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Polakom znudził się Lewandowski? "Piątek jest nowy i świeży. Tego właśnie pragną kibice"

Źródło artykułu: