Dwa mecze w Bydgoszczy i dwa zwycięstwa Ślęzy Wrocław. W ekipie ze stolicy Dolnego Śląska panuje zadowolenie, ale umiarkowane. Powód? Przed rokiem w półfinałach było dokładnie to samo.
- Nie ma czasu na odpoczynek, relaks czy dekoncentrację. Wszyscy pamiętamy co działo się w poprzednim sezonie. Przynajmniej ja to pamiętam doskonale. Prowadziłyśmy 2:0, a serię przegrałyśmy 2:3 - komentuje Elina Dikeoulakou, bohaterka środowej wygranej.
Ślęza w środę pokonała Artego Bydgoszcz 66:58, a Dikeoulakou, która mecz rozpoczęła z ławki, miała 21 punktów, 4 zbiórki i 4 asysty. - Ławka bardzo nam pomogła. Zmienniczki dały 45 punktów i to był klucz do sukcesu - mówi szkoleniowiec Ślęzy Arkadiusz Rusin.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Zwolnienie Nawałki odbyło się w pośpiechu. "To trochę żenujące"
Innym była defensywa, ale... dopiero od drugiej kwarty. - Jestem zadowolony z postawy dziewczyn, ale od 10 minuty spotkania. W pierwszej kwarcie straciliśmy 24 punkty, a przez trzy kolejne tylko 34. Wybudziliśmy się z letargu - dodaje Rusin.
Zobacz także. EBLK: Energa ponownie na kolanach, CCC tym razem bez nerwów i stresów
Dwa zwycięstwa na wyjeździe w serii dają pewien komfort. W Ślęzie nikt jednak nie myśli, że seria się skończyła - koszmar z poprzedniego sezonu wciąż siedzi w głowach. - To nie koniec. Artego jest bardzo mocnym rywalem i cały czas mamy traumę sprzed roku. Mam nadzieję, że odrobiliśmy wszyscy lekcję - mówi trener.
- W Bydgoszczy walczyłyśmy twardo i pokazałyśmy serce do gry i do walki. Realizowałyśmy założenia trenera i musimy to przenieść na kolejne mecze. Musimy pozostać w pełni skoncentrowane, bo jeszcze nic się nie skończyło - wtóruje mu Dikeoulakou.
Kolejny mecz serii odbędzie się w sobotę 6 kwietnia we Wrocławiu. Ewentualny czwarty dzień później.