- Były trudne momenty. Piłka nie wpadała tak, jak chcieliśmy, ale do końca wierzyliśmy, że możemy ten mecz spowolnić. Polpharma jest zespołem ataku. W sobotę zdobyła tylko 65 punktów. Ten cel udało nam się osiągnąć - mówił trener Spójni Stargard, Kamil Piechucki. Ostatnio stawiał on na żelazną piątkę, ale nie dawało to zwycięstw. Przeciwko Polpharmie zaczął z Rodem Camphorem - najlepszym strzelcem na ławce. To była dobra decyzja, choć Amerykanin rozkręcał się wolno i 11 ze swoich 17 punktów uzyskał dopiero w czwartej kwarcie. Był jednak przydatny w kluczowych momentach, a wcześniej punktowali Tweety Carter i zastępujący Camphora w piątce Marcin Dymała.
- Myślę, że na początku to bardziej zaskoczyło Roda niż rywali, bo nie mógł się wstrzelić w pierwszej połowie. Oczywiście to żart, bo wiedział o tym. Chciałem mieć strzelca wchodzącego z ławki. Postawiliśmy na Marcina w pierwszej piątce. Odpłacił nam się dobrą grą. Nie można mu nic zarzucić - przyznał Piechucki.
Czytaj też: Rekordowy wieczór Anwilu Włocławek
Pochodzący z Ostrowa Wielkopolskiego koszykarz rozgrywa w Spójni trzeci sezon. Po ostatnich transferach miał jednak trudny moment. Tuż przed wzmocnieniami zagrał słaby mecz z HydroTruckiem Radom. Wszystko to sprawiło, że w spotkaniach z Miastem Szkła Krosno i MKS-em Dąbrowa Górnicza dostał łącznie kilka minut. Później powoli odbudowywał swoją pozycję. Przełamaniem była dobra zmiana w Gliwicach, kiedy w końcówce trzeciej kwarty zdobył siedem punktów.
ZOBACZ WIDEO Fatalna kontuzja w Hannowerze. M'gladbach wymęczyło zwycięstwo [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
- wszyscy wiedzą, że jestem ambitny. Dużo pracuję nad sobą. W przerwie pomiędzy sezonami sporo czasu poświęcam na przygotowanie. Minut było mniej, ale tak, jak trener powiedział na konferencji każdy akceptuje swoją rolę w zespole. Mimo że grałem mniej starałem się pomóc drużynie na tyle na ile mogłem. W ostatnich meczach minut było więcej. Jaka będzie decyzja, taką rolę zaakceptuję. Każdego celem w zespole jest to żeby Spójnia utrzymała się w EBL - przyznał Marcin Dymała.
- Chciałbym podziękować kibicom. Widzieliśmy z każdej strony, że jest niesamowita mobilizacja tutaj. Każdy chce utrzymania ekstraklasy. Byliśmy bardzo dobrze przygotowani do meczu. Zdarzały się błędy, ale staraliśmy się spowolnić tempo, bo Polpharma w wielu meczach zdobywała w granicach 100 punktów. Zatrzymaliśmy ich na 65. To jest sukces sztabu trenerskiego i całej drużyny, bo zostawiliśmy serce na parkiecie. Mimo nieudanych akcji każdy dawał z siebie 110 %. Wyrwaliśmy ten mecz obroną. Zostały nam trzy spotkania do końca sezonu. Sprawa na pewno nie jest zamknięta. Będziemy chcieli jeszcze sprawić niespodziankę, mimo że są to rywale na pewno z wyższej półki - dodał nasz rozmówca.
Zobacz także: Drodzy Amerykanie dali niezłe show
Spójnia jest blisko utrzymania w EBL. Polpharma pomimo znakomitego początku rozgrywek nie awansuje natomiast do play-offów. W Stargardzie goście rozegrali swój najgorszy mecz w ataku rzucając tylko 65 punktów. - W żadnej kwarcie nie rzuciliśmy nawet 20 punktów. To mówi samo za siebie, 37 proc. z gry. W pierwszej połowie dziewięć zbiórek w ataku Spójni. Widać było, że chcą bardziej od nas i dlatego wygrali - przyznał najlepszy strzelec Farmaceutów, Kacper Młynarski.
- Gratulacje dla zespołu ze Stargardu. Zagrali naprawdę dobrze drugą połowę. Cierpliwie, trafiali rzuty. Wygrali bardzo ważny mecz. Publiczność, która tu jest zasłużyła na wygraną za to wsparcie. Dziękuję też naszym kibicom, którzy przyjechali w licznej grupie. Przede wszystkim nie biegaliśmy wystarczająco dobrze do szybkiego ataku. Nie wykonywaliśmy otwartych rzutów, które mieliśmy. Zabrakło trochę penetracji do tego żeby ściągnąć obronę, oddać na zewnątrz lub do wysokiego - analizował przyczyny porażki trener Artur Gronek.