- Anwil zamordował nas tymi rzutami z dystansu. Byli fenomenalnie dysponowani - mówi z uznaniem Przemysław Żołnierewicz. On i jego koledzy z Arged BM Slam Stali Ostrów Wielkopolski na własnej skórze przekonali się o wielkiej sile mistrza Polski.
- Trener nam mówił, że te trójki w końcu zaczną nam wpadać i zaczniemy siać postrach. To się właśnie wydarzyło w serii ze Stalą - cieszy się z kolei Kamil Łączyński, kapitan Anwilu.
W całej serii włocławianie trafili aż 41 "trójek" - 21 celnych prób było dziełem duetu: Ivan Almeida - Chase Simon. W ostatnim spotkaniu mistrzowie Polski mieli rewelacyjną 51-procentową skuteczność z obwodu (19/37).
Zobacz także: EBL. Wielka moc Anwilu Włocławek. Igor Milicić: To ogromny wyczyn
Deszcz trójek Anwilu:
- Nie przypominam sobie, żeby ktoś w play-off trafił tyle rzutów z dystansu. Myślę, że żaden zespół w Polsce nie zatrzymałby tak świetnie dysponowanego Anwilu - podkreśla Michał Chyliński, kapitan Stali.
- Nie chcę nic złego mówić o rywalach, ale... mieliśmy naprawę sporo miejsca na obwodzie. Ignerski, Szewczyk czy Zyskowski byli otwarci na dystansie. Wydaje się, że takich zawodników nie można odpuszczać - przyznaje Łączyński.
Paradoks w przypadku Anwilu polega na tym, że zespół wygląda lepiej, mimo utraty Josipa Sobina, podstawowego centra w układance Igora Milicicia. Włocławianie przenieśli swoją grę na obwód i to jak na razie wychodzi im na dobre. Mistrzowie Polski są groźniejsi dla rywali z Szymonem Szewczykiem bądź Michałem Ignerskim, którzy pełnią rolę środkowego. Teraz na każdej pozycji jest zawodnik, który dysponuje solidnym rzutem z dystansu. - Każdy zrobił krok do przodu. Wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że trzeba wypełnić tę lukę po Josipie - tłumaczy Łączyński.
- Cały czas ktoś był otwarty na obwodzie. To była ogromna przewaga Anwilu - komentuje Łukasz Majewski, były kapitan ostrowskiej drużyny.
Dużym plusem jest także fakt, że Milicić nie ma problemów z polską rotacją i może w jednym momencie korzystać z trójki obcokrajowców na obwodzie: Broussarda, Simona i Almeidy. A oni w play-off są świetnie dysponowani. Almeida znów jest liderem z prawdziwego zdarzenia, Simon regularnie trafia z dystansu, z kolei Broussard umiejętnie łączy grę na obwodzie i pod koszem (w drugim meczu miał 20 punktów i 7 zbiórek - 5 w ataku).
Anwil znów zagra o medale. W zeszłym roku włocławianie po pokonaniu Stali 4:2 zostali mistrzami Polski. Duża w tym zasługa Quintona Hosleya, który w półfinale praktycznie w pojedynkę przesądził o zwycięstwie nad Stelmetem. "Hosley zamordował Stelmet" - krzyczał po kluczowej trójce Amerykanina Adam Romański, komentator Polsatu Sport. Teraz Anwil też morduje rywali, ale wydaje się, że jest jeszcze groźniejszy, bo swoją grę opiera się na kilku zawodnikach.
Zobacz także: EBL. Eksperyment nie wypalił. Casper Ware nie zbawił Stali
ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz: Byliśmy zaskoczeni, że o zaręczynach córki zrobiło się aż tak głośno
Gwizdki pomogą podgonić dając piłkę MKS-owi w k Czytaj całość