[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jakie to uczucie zdobyć 35 punktów i wprowadzić drużynę do półfinału Energa Basket Ligi? Czuje się pan bohaterem?[/b]
James Florence, koszykarz Arki Gdynia: Bohaterem? Nie! Bohaterem jest cała drużyna, która wykonała rewelacyjną pracę w defensywie. Legia w tej serii była świetna. Karolak, Kowalczyk i Matczak grali znakomicie, ale w tym ostatnim meczu powstrzymaliśmy ich grę w ataku. Ja oczywiście swoje punkty zdobyłem, ale mimo wszystko sporo rzutów przestrzeliłem.
Takie mecze dodatkowo motywują?
Pewnie. Byłem podekscytowany faktem, że mogłem zagrać w takim spotkaniu. Wszyscy kochamy takie mecze, trenujemy po to, żeby w nich grać i prezentować się z jak najlepszej strony.
Kilka godzin przed rozpoczęciem tego meczu oglądał pan finałowe spotkanie Golden State Warriors - Cleveland Cavaliers z 2015 roku. Po co? To była motywacja?
Kocham wracać do tego spotkania. Uważam, że to najlepszy mecz w historii play-off NBA. Ten mecz już znam na pamięć. Wiele razy go widziałem. Oglądam go, bo lubię poczuć te emocje i bardzo tego potrzebowałem przed takim spotkaniem, jakie mieliśmy ostatnio. To jest prawdziwa esencja koszykówki, co tam się wtedy działo. Przez kilka minut obie drużyny nie potrafiły trafić do kosza, aż w końcu Kyrie Irving wziął piłkę i przełamał niemoc. Coś pięknego. Uwielbiam ten rzut.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". W czym tkwi fenomen Pochettino? "O jakości trenera decyduje to, co wykrzesał z piłkarzy"
Zobacz także: EBL. Polski Cukier Toruń znów w strefie medalowej. O finał zagra ze Stelmetem Eneą BC Zielona Góra
Czego się pan spodziewa po serii z Anwilem?
Myślę, że będzie to bardzo wyrównana i ciekawa seria. Nie mogę się już jej doczekać. Nie ukrywam, że kocham mecze z Anwilem. Spotkania z tą drużyną zawsze mnie mobilizują. Oni mają świetnych kibiców, którzy potrafią stworzyć znakomitą atmosferę. Dają dużo energii. Aż chce się grać w takich warunkach.
Rok temu Anwil wyeliminował Stelmet w półfinale. Ostatni mecz w serii przeszedł do historii. Włocławianie wygrali, mimo że mieli olbrzymią stratę w czwartej kwarcie. Nadal siedzi to w pana głowie?
Oczywiście. Takich serii się nie zapomina. Doskonale pamiętam tamte spotkania. Myślę, że one będą teraz dodatkową motywacją.
Otrzymał pan nagrodę MVP za występy w sezonie zasadniczym. Jak pan zareagował?
Ucieszyłem się, ale traktuję tę nagrodę jako wyróżnienie dla całego zespołu, który w sezonie zasadniczym wykonał świetną pracę. Tytuł MVP przecież nie trafi do osoby, która jest w drużynie z dołu tabeli i przegrywa mecz za meczem. Osiągnęliśmy rewelacyjny bilans - 25:5, który dał nam pierwsze miejsce.
Z perspektywy czasu chyba pan nie żałuje podpisania umowy z Arką Gdynia?
W żadnym wypadku. Bardzo cieszę się z tego, że gram dla tego klubu i dla tego trenera, który doskonale wie, jak wykorzystać moje największe atuty. Jestem zadowolony z faktu, jaką rolę pełnię w tym zespole. To jest to, co umiem robić najlepiej.
Trener Frasunkiewicz od początku chciał pana w drużynie.
To prawda. Okazał się bardzo słownym człowiekiem. Dał mi wszystko to, co mówił w trakcie telefonicznej rozmowy w wakacje. Pamiętam, że kilka razy dzwonił do mnie, gdy siedziałem w Los Angeles. Widziałem jego ogromną determinację. Tym mi bardzo zaimponował.
Zobacz także: Były hegemon PLK znów w strefie medalowej. O finał zagra z Anwilem Włocławek