Hitowego transferu ciąg dalszy
Od kilkunastu dni koszykarscy kibice w Madrycie żyją tylko jednym - kiedy Ettore Messina złoży swój podpis pod kontraktem z Realem. To już pewne, że najbardziej utytułowany włoski szkoleniowiec nie będzie trenował w przyszłym sezonie CSKA Moskwa, z którą rozstaje się po czterech latach. I choć poza Realem zainteresowanie Messiną wykazywali przedstawiciele Olympiakosu Pireus, wygląda na to, że obecnie tylko hiszpański klub liczy się w walce o 50-letniego Włocha.
Kością niezgody, poza różnicami dotyczącymi gaży dla Messiny, były także różnice w kwestii budżetu klubu. Były szkoleniowiec CSKA chciałby poruszać się graniach 20-milionowego budżetu, a swoje żądania wysnuwał w kontekście wielkich pieniędzy jakimi dysponuje piłkarski Real. Według Włocha zwiększenie budżetu o 4-5 milionów dolarów przy wydanych na transfery piłkarskie w ostatnim czasie 150 milionach, nie powinno być problemem. Jak się okazuje, działacze "Królewskich" postanowili wyjść naprzeciw oczekiwaniom trenera i budżet klubu zostanie najprawdopodobniej zwiększony. - Uczynimy wszystko co w naszej mocy, by trener Messina poprowadził zespół w kolejnych sezonach, a co za tym idzie, będziemy chcieli sprostać jego oczekiwaniom dotyczącym zaplecza finansowego - powiedział hiszpańskim mediom Jorge Valdano, dyrektor sportowy w Realu.
Na jak najszybszym osiągnięciu porozumienia zależy również samemu zainteresowanemu. - Miałem bardzo owocną pogawędkę z prezesem Florentino Perezem. Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, przed końcem czerwca podpiszemy umowę - stwierdził włoski trener, a tymczasem hiszpańska prasa szeroko rozpisuje się na temat potencjalnych wzmocnień Realu. W ślad za Messiną, z Moskwy do Madrytu miałby udać się jeden z dwójki słoweńskich ulubieńców trenera: Matjaz Smodis albo Erazem Lorbek. W kontekście wzmocnień coraz częściej pojawia się również nazwisko Sarunasa Jasikeviciusa, choć trudno uwierzyć, że po wyśmienitym sezonie Litwin mógłby opuścić Panathinaikos Ateny.
Roszady na Wyspach Kanaryjskich
Jakiś czas temu ukazała się informacja jakoby Joel Freeland był już jedną w Unicaji Malaga. Wygląda jednak na to, że sprawa nie jest taka prosta i Brytyjczyk spędzi raczej kolejny sezon na Wyspach Kanaryjskich w swoim dotychczasowym zespole, Kalise Gran Canaria.
Otóż kontrakt Freelanda jest skonstruowany w ten sposób, że po zakończonym sezonie stał się on zastrzeżonym wolnym agentem, czyli może odejść z zespołu, jeśli tylko jego dotychczasowy pracodawca nie zechce zaoferować mu umowy. Jednakże gdy jakikolwiek klub zaproponuje mu angaż, przedstawiając swoje warunki indywidualnego kontraktu, Kalise będzie mogła zaoferować mu identyczną propozycję i zawodnik będzie musiał zostać. Detal ten w swojej wypowiedzi ujawnił Himar Ojeda, dyrektor sportowy klubu z Gran Canarii. - Obecnie negocjujemy z Joelem przedłużenie umowy, więc nie sądzę by miał trafić do Unicaji w tej przerwie między sezonami. Jeśli jednak Unicaja dalej będzie czynić starania o tego zawodnika, zastosujemy klauzulę "derecho de tanteo" (wspomniana wyżej opcja - przyp. M.F.). Nie będzie to dla nas pierwszy taki przypadek - komentuje Ojeda.
Poza zdobywającym co mecz dla zespołu 10 punktów i 5 zbiórek Freelandem, działacze "Wyspiarzy" koncentrują się również na dopięciu przedłużenia kontraktu z Salvadore Maldonado. Hiszpański szkoleniowiec ma dżentelmeńską umowę z włodarzami Kalise, że dopóki obie strony definitywnie stwierdzą, że nie są w stanie zawrzeć porozumienia, dopóty klub z Wysp Kanaryjskich nie podejmie negocjacji z żadnym innym szkoleniowcem. - Salva jest naszą pierwszą opcją. Mam nadzieję, że już w najbliższym tygodniu ogłosimy oficjalnie parafowanie nowej umowy. Jeśli jednak tak się nie stanie, mamy już na oku nowego trenera, lecz póki co nie podjęliśmy z nim negocjacji ze względu na szacunek i obietnicą złożoną Maldonado - powiedział Ojeda.
Nieoficjalnie wiadomo, że na sygnał z Gran Canarii czeka zwolniony niedawno z Realu, Joan Plaza. 46-letni Hiszpan zdaje sobie sprawę, że jeśli chodzi o kluby z czołówki ACB, tylko Kalise ma jeszcze wakat na stanowisku pierwszego trenera i jeśli nie podejmie z nim negocjacji, będzie musiał zacząć rozglądać się na niższym rangą zespołem.
Zmiana trenera w Cajasol
Tylko osiem miesięcy na stanowisku pierwszego szkoleniowca Cajasol Sewilla pracował Pedro Martinez. 48-letni trener został zwolniony z tej funkcji w zeszłym tygodniu, a jego miejsce zajmie Pedro Aranzana. Decyzja jest o tyle dziwna, że Martinez w środku zeszłego sezonu zastąpił Manela Comasa w momencie, kiedy andaluzyjska ekipa zajmowała ostatnie miejsce w tabeli i wyciągnął zespół z kryzysu, utrzymując go lidze.
Mimo, że działacze Cajasol uznali, że Hiszpan spełnił swoją rolę, budowę nowego składu postanowili powierzyć się komuś innemu. Wybór padł na 51-letniego Aranzanę, który w zeszłym sezonie... nie trenował żadnego klubu. Wcześniej zaś w przeszłości przez pięć lat prowadził Forum Valladolid (1997/2002), trzy lata przed minioną przerwą spędził w Leonie Caja Espana (2005/2008), a w latach 2002/2004 był szkoleniowcem właśnie Cajasol Sewilli.
Póki co, nie wiadomo jakich zawodników Aranzana będzie chciał zostawić w zespole. Wiadomo, że niektórzy gracze, jak Serbowie Branko Milisavljević czy Mile Ilić z pewnością opuszczą drużynę, gdyż poprzedni sezon był dla nich nieudany. Polskich kibiców najbardziej interesuje sytuacja jedynego Polaka w ACB, Michała Ignerskiego. Na chwilę obecną jednak brak jakichkolwiek konkretów.
Posiłki Pamesy z Lietuvosu
Marijonas Petravicius, do niedawna środkowy Lietuvosu Rytas Wilno, przez ostatnie tygodnie poszukiwał nowego pracodawcy, po tym jak wileński klub zapowiedział, że nie sprosta jego żądaniom finansowym. Mierzący 208 cm wzrostu center w zeszłym sezonie notował 12,9 punktu i 6,9 zbiórki w Pucharze Europy, 13,7 punktu i 5,6 zbiórki w Lidze Bałtyckiej oraz 14,2 punktu i 6,2 zbiórki w lidze litewskiej. Po tak dobrym sezonie koszykarz liczył na podwyżkę, lecz zmiana koncepcji budowy drużyny w Lietuvosie oraz ograniczone środki finansowe spowodowały, że Petravicius albo zmuszony był zgodzić się na niższe wynagrodzenie, albo wycofać swoje oczekiwania i zacząć rozglądać się za nowym klubem.
Wybrał to drugie wyjście i nie czekał zbyt długo za nowym pracodawcą. Chętnych na jego usługi znalazło się kilka drużyn hiszpańskich oraz włoskich, lecz obecnie zawodnikowi najbliżej do Pamesy Walencja. Chorwacki trener ekipy, Neven Spahija podobno nakazał działaczom sprowadzenie Petraviciusa za wszelką cenę, a to w praktyce oznacza dwuletni kontrakt za kwotę 1,8 miliona euro. W najbliższych dniach Litwin ma podpisać umowę i zostać tym samym pierwszym koszykarzem nowobudowanego zespołu.
Litwina nie będzie, Łotysz zostaje
Decydując się na parafowanie umowy z Pamesą, Petravicius odrzucił propozycję gry w iurbentii Basket Bilbao. Sternicy klubu z Kraju Basków jako pierwsi zaoferowali koszykarzowi kontrakt, kiedy tylko stało się jasne, że w Lietuvosie nie będzie dla niego miejsca. W pewnym momencie wydawało się nawet, że 30-letni Litwin przyjmie ofertę iurbentii, lecz wówczas na horyzoncie pojawiła się Pamesa Walencja.
Kwestia Petraviciusa jest jak na razie jedyną porażką działaczy iurbentii, aczkolwiek szybko się o niej w Bilbao zapomni, gdyż ostatnio udało porozumieć się z dwójką dotychczasowych zawodników w sprawie przedłużenia kontraktu.
35-letni Paco Vazquez złożył już podpis pod nowym porozumieniem z iurbentią i tym samym sezon 2008/2009 będzie dla niego trzecim z rzędu w klubie. Łotewski rozgrywający Janis Blums natomiast, nie sygnował jeszcze swojego kontraktu, lecz obie strony dogadały się co do szczegółów i wszystko wskazuje na to, że ex-gracz Anwilu Włocławek zagra w Bilbao w kolejnych rozgrywkach. Minione (i zarazem debiutanckie w ACB) były dla niego bardzo udane. W 33 spotkaniach ligowych notował średnio 8 punktów i 2,2 asysty, podczas gdy jeszcze lepiej radził sobie w Pucharze Europy - przeciętnie 9,9 oczka i 2,3 asysty w 15 meczach.