EBL. Deividas Dulkys: Anwil nie był lepszym zespołem od Arki

WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: Deividas Dulkys (z piłką)
WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: Deividas Dulkys (z piłką)

- Trzecie miejsce nie jest ani dobre ani złe. Rozczarowaniem jest fakt, że nie znaleźliśmy się w wielkim finale. Tym bardziej, że Anwil wcale nie był od nas lepszym zespołem. Mój sezon? Prawdziwy roller - mówi Deividas Dulkys, litewski koszykarz.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Brązowy medal smakuje jak złoto?
[/b]
Deividas Dulkys, koszykarz Arki Gdynia w sezonie 2018/2019: Z jednej strony można było tak powiedzieć tuż po zakończeniu spotkania, ale gdy spojrzysz na to z szerszej perspektywy, to jednak nasuwają się inne wnioski, po których mówisz, że zdobyłeś tylko brązowy medal.

Jakie wnioski?

Mieliśmy znakomity sezon zasadniczy. Graliśmy ładną i skuteczną koszykówkę. Rozbudziliśmy apetyty kibiców i ekspertów, którzy stawiali nas w roli głównego kandydata do mistrzostwa Polski. Dlatego końcowy wynik należy traktować w kategoriach rozczarowania. Trzecie miejsce nie jest ani dobre ani złe. Rozczarowaniem jest fakt, że nie znaleźliśmy się w wielkim finale.

Dlaczego Anwil był lepszym zespołem od Arki w serii półfinałowej?

Wcale nie uważam, żeby oni byli od nas lepszym zespołem. Wygraliśmy z nimi pięć meczów z rzędu - dwa w sezonie zasadniczym, jeden w Pucharze Polski i znów dwa w półfinale. Oczywiście byliśmy skupieni, ale oni zaczęli trafiać rzuty z bardzo trudnych pozycji i tym samym nieco nas wybili z dobrego rytmu.

Anwil nie poddał się, walczył twardo, ale podkreślę jeszcze raz: nie był lepszym zespołem od Arki. Uważam, że szczęście w tej serii nie było po naszej stronie. Naszym problemem w tej serii były kontuzje. Straciliśmy Roberta Upshawa, ale z poważnymi urazami walczyli także Josh Bostic i Bartek Wołoszyn.

ZOBACZ WIDEO Niezwykle skromny człowiek. Wojciech Nowicki: Sodówka nie uderzyła mi do głowy [cała rozmowa]

Zobacz także: EBL. Mocny ruch PGE Spójni Stargard - Tomasz Śnieg zawarł umowę na dwa lata

A czy kontuzje nie są wymówką? Świetnie zagraliście w wąskim składzie w Pucharze Polski i w rewanżowym spotkaniu ze Stelmetem Eneą.

To fakt, ale trzeba zwrócić uwagę na to, że to były pojedyncze spotkania. W serii trudniej o odpowiednią intensywność po obu stronach parkietu i dobrą skuteczność. Wąska rotacja jest mocno odczuwalna.

W ostatnim meczu z Anwilem na własnym boisku straciliście aż 109 punktów. Trudno myśleć o zwycięstwie, jeśli rywale zdobywają tyle punktów.

Zgadzam się. Mam wrażenie, że Anwil był świeższy, wykorzystał nasze zmęczenie. My zagraliśmy ciężką i fizyczną pięciomeczową serię z Legią. Z całym szacunkiem do rywali, ale ona powinna potrwać trzy spotkania. A my musieliśmy się męczyć i straciliśmy dużo sił. Anwil z kolei w trzech meczach odprawił Stal i miał spory zapas sił. W tym ostatnim meczu zagraliśmy bardzo słabo w defensywie. To nie był nasz styl, do którego przyzwyczailiśmy kibiców.

Jaki to był sezon dla Deividasa Dulkysa?

Miałem wiele wzlotów i upadków. Prawdziwy rollercoaster. Od Eurocupu poprzez Puchar Polski, siedem minut w meczu numer cztery we Włocławku i 35 minut w ostatnim spotkaniu ze Stelmetem Eneą BC. Trudno pokusić się o rzetelną ocenę. Nie wiem, jaki stopień bym sobie wystawił. Cieszy mnie fakt, że wróciłem do siebie po ciężkiej kontuzji kolana. Wróciłem do gry, znów cieszyłem się koszykówką.

Trzymał pan równy i wysoki poziom w obronie, ale w ataku bywało różnie ze skutecznością. Ma pan na to jakieś wytłumaczenie?

Mam swoje zdanie na temat mojej nierównej formy, ale... nie chcę o tym mówić. Niech to na razie pozostanie moją tajemnicą.

To jedna przyczyna czy więcej?

Kilka elementów wpłynęło na taką dyspozycję.

Liderami Arki byli Bostic i Florence. Pan atakował z drugiego planu. To panu przeszkadzało?

Taka była moja rola. Dostosowałem się do oczekiwań trenera Frasunkiewicza. On widział mnie przede wszystkim w roli obrońcy, który będzie zajmował się najlepszymi zawodnikami w zespole rywali. Zaakceptowałem to i starałem się dawać z siebie 120 procent. Cieszą mnie pozytywne opinie trenerów, kibiców i ekspertów na temat mojej gry w defensywie.

W Arce miał pan rolę "3&D, czyli zawodnika łączącego rzuty za trzy punkty z dobrą grą w obronie. Brakowało mi trochę pana gry z piłką w rękach, z użyciem pick&rolli. Tak jak to było w Anwilu Włocławek.

Pamiętaj, że koszykówka nie jest sportem indywidualnym. Tutaj liczą się system i założenia trenera. Trener widział mnie w tej roli, którą pan opisał i ja w pełni się do tego dopasowałem. Myślę, że w naszym systemie nie było miejsca na taką grę. Inni zawodnicy mieli częściej piłkę w rękach i grali w ten sposób. Inaczej było w momencie, gdy 2-3 koszykarzy było kontuzjowanych. Wtedy zmieniła się nieco moja gra. Miałem częściej piłkę w rękach, używałem pick&rolli. Nie oszukujmy się, ale jeśli cały sezon grasz w pewien określony sposób, to trudno nagle zmienić swoje przyzwyczajenia i grać coś kompletnie odmiennego.

Pana przyszłość w Arce?

Nie mam żadnego odzewu ze strony klubu. Telefon nie dzwonił. To chyba sygnał, że Arka szuka innych opcji. Mam pewne propozycje, ale na razie kontraktu nie podpisałem.

Polska liga na przestrzeni ostatnich lat zrobiła postęp?

Tak i to całkiem duży. Jak grałem w Anwilu, to o mistrzostwo Polski walczyły zaledwie dwa zespoły. Teraz stawka była znacznie bardziej wyrównana. Były bardzo mocne cztery ekipy, a tuż za tymi drużynami była jeszcze Stal Ostrów. Jedyny mankament to występy w europejskich pucharach. Wyniki powinny być lepsze.

Likwidacja przepisu o dwóch Polakach na parkiecie to dobra decyzja?

Myślę, że tak. Wiadomo, że polscy koszykarze nie będą z tego powodu zadowoleni, ale odbije się to z korzyścią dla polskiej koszykówki. Uważam, że w dłuższej perspektywie także dla samych Polaków. Będą musieli rywalizować o minuty na parkiecie i przez to podniosą swoje umiejętności. Teraz mieli je praktycznie za darmo, co nie jest motywujące do pracy. Przypominam sobie sytuację w Turcji. Tam był podobny zapis. Turcy dostawali mnóstwo pieniędzy i nic nie robili, żeby stawać się lepszymi zawodnikami. Mówili: "kluby muszą nam płacić, potrzebują nas w zespole".

Zobacz także: EBL. Kamil Łączyński nadal bez pracy. Cierpliwie czeka na oferty

Źródło artykułu: