Zmiana formatu
FIBA zdecydowała się zmienić format rozgrywania Mistrzostw Świata. Federacja odeszła od standardowego okresu czterech lat przerwy pomiędzy turniejami i postanowiła rozegrać najbliższy turniej pięć lat po ostatnim Mundialu w Hiszpanii. Okazuje się, że pociągnęło to za sobą spore konsekwencje.
Taka kolej rzeczy sprawia, że dwie najważniejsze koszykarskie imprezy - Mistrzostwa Świata oraz Igrzyska Olimpijskie - odbywać się będą rok po roku. Dla wielu graczy NBA to zbyt duża intensywność aktywności koszykarskiej. Zawodnicy nie kryją też, że jeśli chodzi o rangę imprezy, Igrzyska zawsze stawiane były w ich kraju najwyżej.
Efekt? Z pierwotnej, 22-osobowej kadry USA, która była powołana przez Gregga Popovicha na okres przygotowawczy, po wszystkich ostatnich decyzjach o wycofaniu się z gry dla reprezentacji, zostało zaledwie dwunastu graczy. Wśród zawodników, którzy nie zagrają w Chinach znajdują się między innymi James Harden, Anthony Davis, Damian Lillard, Bradley Beal czy Kevin Love.
ZOBACZ WIDEO Karol Bielecki: Więcej w karierze przegrałem niż wygrałem [cała rozmowa]
Rosnące obawy
Intensywność sezonów NBA rośnie z roku na rok. Gra stała się jeszcze bardziej dynamiczna, od zawodników wymaga się, żeby byli przystosowani do gry na większości pozycji. Nie istnieje już zasada, że podkoszowy nie rzuci z dystansu, a wręcz przeciwnie - brak takiej umiejętności powoduje ogromny spadek wartości zawodnika.
Gracze są coraz bardziej atletyczni. Przekłada się to wszystko na większą liczbę treningów, podnoszenie wytrzymałości swojego organizmu do granic, a co za tym idzie - większe ryzyko odniesienia kontuzji wykluczającej zawodników na coraz dłuższe okresy.
Gracze w sezonie regularnym NBA muszą rozegrać minimum 82 spotkania. W przypadku występowania w play-offach ta liczba rośnie średnio o dodatkowe 10-15 pojedynków. Nic więc dziwnego, że po sezonie, w którym rozegrało się 100 meczów, nie myśli się o dodatkowych aktywnościach, które mogłyby wygenerować ryzyko kontuzji. Gra w NBA jest bowiem dla zawodników najważniejsza, w końcu za to zarabiają swoje pieniądze.
Tylko USA?
Wszystkie wspomniane wcześniej czynniki trzymają się kupy, jednak nie można omijać faktu, że dotyczą one w zasadzie tylko jednej reprezentacji biorącej udział w Mistrzostwach Świata. USA nie jest jedyną kadrą, która opiera się na zawodnikach NBA. Co więcej - na przestrzeni ostatnich lat zdecydowanie więcej reprezentacji może pochwalić się udziałem swoich graczy w najlepszej lidze świata.
Czytaj także: NBA. Pau Gasol jednak nie wróci do Europy. Hiszpan zagra w Portland Trail Blazers
W sezonie 1996/1997, gracze spoza USA stanowili zaledwie 5 proc. wszystkich zawodników grających wtedy w NBA. Liczbowo było ich dokładnie 21. W roku 2016 ta liczba osiągnęła rekordowe 113 graczy i od trzech sezonów, aż jedna czwarta wszystkich zawodników w lidze nie reprezentuje barw Stanów Zjednoczonych.
Weźmy na tapetę przykład Kanady. Jej reprezentacja ma aktualnie w NBA aż 22 zawodników, wśród których znajdziemy takie gwiazdy jak Jamal Murray, Cory Joseph, RJ Barrett, Nik Stauskas, Kelly Olynyk czy Tristan Thompson. Dlaczego zatem nie słychać w żadnym zakątku o tym, żeby któryś z nich rezygnował z gry dla kadry, skoro mają za sobą takie same trudy sezonu jak reprezentanci USA? Odpowiedź wydaje się bardzo prosta - Stany Zjednoczone mają bowiem tak szerokie zaplecze kadrowe, że taki chociażby James Harden rezygnując z gry nie czuje na sobie presji, że przez jego decyzję nagle USA przestanie być faworytem do złota.
Czytaj także: NBA. John Wall może opuścić cały najbliższy sezon. Bradley Beal otrzyma ofertę maksymalnej umowy
A szkoda, bowiem takich decyzji wśród najważniejszych graczy ligi mieliśmy już dwucyfrową wartość, a aktualny skład kadry Stanów Zjednoczonych można śmiało porównywać pod kątem umiejętności do innych kadr biorących udział w chińskim Mundialu, jak właśnie Kanada, Hiszpania, Francja czy Australia.
Pozostaje zatem pytanie - czy FIBA strzeliła sobie w kolano i osłabiła jedną z najważniejszych imprez koszykarskich decyzją o organizacji jej rok przed Igrzyskami, czy dzięki temu otrzymamy jeszcze bardziej wyrównany i emocjonujący turniej bez przekonania, że od samego początku gra toczy się tylko o srebrny i brązowy medal?