Może tym razem Facundo Campazzo nie miał najlepszego dnia, jeśli chodzi o kwestię skuteczności (4/13 z gry), to jednak znów to on okazał się tym, który poprowadził Argentynę do wielkiego zwycięstwa, które zadecydowało o tym, kto zmierzy się z Hiszpanią w wielkim finale mistrzostw świata w Chinach.
Ekipa z Ameryki Południowej rozpoczęła od niesamowitego uderzenia. Luis Scola i wspomniany już Campazzo raz po raz rozmontowywali obronę Francuzów, efektem czego ich reprezentacja bardzo szybko prowadziła 10:2. Trójkolorowym trudno było się z tego otrząsnąć, ale najszybciej zrobił to Louis Labeyrie, który celnymi trójkami utrzymywał swoją kadrę przy życiu.
Kiedy już wydawało się, że Francuzi coraz mocniej dochodzą swoich rywali, ci odjechali na 7 "oczek" i to na sam koniec pierwszej połowy. Głównym autorem był oczywiście Campazzo, który wykonał dwie rewelacyjne akcje. Do przerwy Argentyna prowadziła więc 39:32, a 39-letni Scola w 17 minut gry zapisał na swoim koncie double-double w postaci 13 punktów i 10 zbiórek.
MŚ Chiny 2019. Andrew Bogut wściekły po półfinale z Hiszpanią >>
Koszykarska tiki-taka w wykonaniu Argentyny i "mały" geniusz Facundo Campazzo!
— TVP Sport (@sport_tvppl) September 13, 2019
Oglądajcie drugą połowę półfinału MŚ online tutaj -> https://t.co/Tud8sgGCur pic.twitter.com/ZpuqdPAgmo
W trzeciej kwarcie, kiedy w zasadzie wydawało się, że podrażniona Francja rzuci się na przeciwników, podopieczni Sergio Hernandeza w dalszym ciągu realizowali swój plan. Cały czas pod koszami rządził Scola wspierany przez Campazzo oraz Lucę Vildozę, który włączył się w zdobywanie punktów. Po stronie francuskiej zawodzili za to liderzy - Rudy Gobert był kompletnie niewidoczny, Evan Fournier pudłował na potęgę, w związku z czym wyróżniał się jedynie Nando De Colo do spółki z Frankiem Ntilikiną.
Po trzech kwartach na 12-punktowym prowadzeniu byli Argentyńczycy, którzy w ciągu ostatnich dziesięciu minut spokojnie kontrolowali to, co działo się na parkiecie i dowieźli do końca bardzo bezpieczne prowadzenie, triumfując ostatecznie 80:66. To wielki sukces kadry Hernandeza, która przed mistrzostwami nie była uznawana za faworyta do medalu, a odprawiła już dwie wielkie firmy, czyli Francję, a w ćwierćfinale Serbię.
Może to dla polskich kibiców być niewielkie pocieszenie, ale nasza reprezentacja na swojej drodze w trakcie turnieju przegrała z nie byle kim, bowiem z finalistami całej imprezy oraz z jej rewelacją - Czechami.
NBA. 38-letni Joe Johnson wraca do ligi - zagra w Detroit Pistons >>
Argentyna - Francja 80:66 (21:18, 18:14, 21:16, 20:18)
Argentyna:
Scola 28 (13 zb.), Deck 13, Campazzo 12 (7 zb. 6 as.), Vildoza 10, Laprovittola 7, Delia 6, Gallizzi 2, Caffaro 0, Fjellerup 0, Garino 0.
Francja: Fournier 16, Ntilikina 16, De Colo 11, Labeyrie 8, Albicy 3, Batum 3, Gobert 3 (16 zb.), M'Baye 4, Lessort 2, Lacombe 0, Poirier 0, Toupane 0.
ZOBACZ WIDEO "Druga Połowa". Rozżalony Lewandowski źle wykorzystywany w kadrze? "Nie mógł grać jak typowy napastnik"