Dominic Artis. Czuje się liderem zespołu, ale chce być najlepszy w całej lidze

Materiały prasowe / Mteriały prasowe / Dorota Murska / Na zdjęciu: Dominic Artis
Materiały prasowe / Mteriały prasowe / Dorota Murska / Na zdjęciu: Dominic Artis

Dominic Artis w wielkim stylu powrócił na parkiety Energa Basket Ligi. Zdobył 32 punkty, poprowadził MKS Dąbrowa Górnicza do wygranej nad GTK Gliwice i zgarnął tytuł MVP pierwszego tygodnia rozgrywek. - Chciałbym być najlepszy w tej lidze - mówi.

Jego pierwsza przygoda z Energa Basket Ligą trwała pół sezonu - jego klub (Energa Czarni Słupsk) z powodów problemów organizacyjnych musiał wycofać się z rozgrywek.

Dominic Artis został jednak zapamiętany. I trudno się dziwić - zawodnik ma ogromny potencjał, a w Dąbrowie Górniczej już po samej inauguracji wiedzą, że dokonali właściwego wyboru kontraktując go na sezon 2019/2020.

- Zdecydowanie miło wrócić do Polski. Wielkie podziękowania dla moich kolegów z drużyny i sztabu szkoleniowego. Ufają mi, że zrobię to, co trzeba - wyjaśnia.

Zobacz także. Puchar Europy. Wielkie zwycięstwo Arki Gdynia. Przemysław Frasunkiewicz: Musiałem krzyknąć na zawodników

ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Problemy Brzęczka z piłkarzami reprezentacji. "Wygląda na to, że konflikty są głębokie"

Amerykański rozgrywający ma zadatki na gwiazdę ligi. Do swoich zadań podchodzi niesamowicie skupiony i skoncentrowany. Do Polski wrócił niesamowicie zmotywowany i ma swój cel.

- Przed przyjazdem rozmawiałem z trenerem, że chcę być najlepszym zawodnikiem ligi, a on wyjaśnił mi, że aby było to możliwe, najpierw muszę być liderem zespołu i właśnie nim się czuję - mówi Artis.

Amerykanin ciągle pracuje nad sobą i chce wznieść poziom swojej gry na najwyższy możliwy poziom. - Trener ciągle przypomina mi o tym, że są sposoby na poprawienie moich umiejętności, czytania gry, a także na bycie lepszym liderem - dodaje.

Eksplozja na starcie

Już pierwszy występ w barwach MKS-u był znakomity. Zanotował 32 punkty, trafiając m.in. 9 z 13 rzutów z gry. Dodał do tego jeszcze 7 asyst i 4 zbiórki. W spotkaniu zakończonym dwoma dogrywkami spędził na parkiecie prawie 46 minut. Nie przeszkodziło mu to w zadaniu decydujących ciosów tuż przed końcową syreną.

- Trener naprawdę przygotował nas do sezonu. Okres przygotowawczy, który mieliśmy, był naprawdę ciężki, ale teraz minuty nie mają znaczenia. Nie czułem się zmęczony i chciałem tylko upewnić się, że moja drużyna wygra mecz - komentuje Artis.

W kluczowym momencie Artis najpierw zablokował z pomocy Duke'a Mondy'ego. - Mój zawodnik stał w rogu. Zauważyłem okazję do udzielenia pomocy, zrobiłem krok w tył, wyskoczyłem i udało mi się go złapać blokiem od tyłu - komentuje.

Po chwili bez mrugnięcia okiem lider MKS-u wykorzystał dwa rzuty wolne. - Odkąd jestem tutaj oddaliśmy naprawdę niezliczoną ilość takich rzutów - mówi z uśmiechem. Efekt? W Gliwicach z linii było 8/8.

Co dalej?

Artis już na starcie postawił sobie bardzo wysoko poprzeczkę. Z pewnością będzie pod baczną obserwacją.

- Co będzie dalej? Indywidualnie? Nie mogę podać konkretnych statystyk jakie osiągnę. Mogę natomiast powiedzieć, że mój poziom skupienia i koncentracji wskoczy na jeszcze wyższy poziom - zapewnia. - Jestem skupiony na naszych celach. Chcemy wygrywać kolejne mecz.

Artis i Robert Johnson - to duet, od którego bez dwóch zdań będzie zależało w MKS-ie najwięcej w tym sezonie. W Gliwicach ten drugi wypadł "średnio". Pierwszy pokazał natomiast, że jest w stanie udźwignąć ciężar za obu.

Zobacz także. VTB. Spacerek potentata w Zielonej Górze. Zenit "na luzie" ograł Stelmet Enea BC

Komentarze (0)