- Arka Gdynia to drużyna wojowników - krzyknął do kamer po sensacyjnym triumfie w Podgoricy Josh Bostic, lider gdyńskiego okrętu.
Podopieczni Przemysława Frasunkiewicza do Czarnogóry jechali z małymi szansami na sukces. Bukmacherzy za ewentualne zwycięstwo gdynian w Podgoricy płacili ponad pięć złotych za postawioną "złotówkę".
Gdynianie nie dość że przegrali mecz w lidze z GTK Gliwice, stracili Phila Greene'a, to na dodatek rywale w Lidze Adriatyckiej pokonali na wyjeździe Crvenę Zvezdę, zespół, który na co dzień gra w rozgrywkach Euroligi.
ZOBACZ WIDEO MŚ w koszykówce. Polacy zagrali świetny turniej! Czas na igrzyska olimpijskie? "To będzie piekielnie trudne zadanie"
Zobacz także: Katastrofalny początek Anwilu w Lidze Mistrzów. Milicić i Freimanis mówią o klęsce w Niemczech
Początek meczu nie był najlepszy w wykonaniu Arki. Brązowi medaliści z poprzedniego sezonu w samej pierwszej kwarcie spudłowali aż dziewięć rzutów z dystansu i zatrzymali się na 23-procentowej skuteczności z gry.
Gospodarze szybko odskoczyli. Zbudowali 14-punktową przewagę. Sygnał do odrabiania strat dał Benjamin Emelogu, dla którego to pierwszy rok gry w Europie. "Rookie" (taką ma ksywkę w zespole) przełamał niemoc na dystansie i dwukrotnie trafił za trzy. Swoje dołożyli Krzysztof Szubarga, Devonte Upson i Adam Hrycaniuk i do przerwy KK Buducnost Voli prowadziła tylko trzema "oczkami".
- W pierwszych dwóch kwartach graliśmy bojaźliwie, z dużym respektem dla rywala. Widać było lekkie podenerwowanie. To efekt ostatniej porażki. Muszę przyznać, że świetną energię dali zmiennicy - mówi trener Frasunkiewicz.
Arka z każdą minutą czuła się coraz pewniej na parkiecie w Podgoricy. Nadal świetnie trafiał Emelogu, a w czwartej kwarcie do głosu doszedł Bostic, który grał w tym meczu też jako rozgrywający. Trener Frasunkiewicz zaryzykował. W miejsce kontuzjowanego Greene'a nie pozyskał nowej "jedynki", a dołożył do składu kolejnego skrzydłowego (Armani Moore).
Amerykanin jako playmaker spisał się przyzwoicie. Kreował pozycje dla siebie (19 pkt) i kolegów (4 asysty - 0 strat). To on przeprowadził najważniejsze akcje w meczu. Dał popis swoich nieprzeciętnych umiejętności, z łatwością ogrywając rywali. Po zakończeniu spotkania Bostic i Frasunkiewicz wpadli sobie w ramiona. Celebrowali wielkie zwycięstwo.
Zobacz skrót meczu:
- Przez cały mecz walczyliśmy jak lwy. Mieliśmy problemy ze skutecznością, ale wierzyliśmy w zwycięstwo. Zrobiliśmy to dzięki kapitalnej defensywie. Każdy poświęcił się w obronie, poświęcił swoje ciało, żeby wygrać na tak gorącym terenie. Szacunek dla zawodników - przyznaje szkoleniowiec Arki Gdynia.
- Kocham moich kolegów z drużyny. Oni są wielkimi wojownikami - twierdzi Bostic, który wrócił do Gdyni na kolejny sezon, choć na jego stole leżały znacznie lepsze oferty finansowo.
Zespół Frasunkiewicza po trzech meczach ma więcej zwycięstw niż w zeszłym sezonie. Za tydzień o kolejny triumf powalczy we Włoszech. Rywalem będzie Dolomiti Energia Trento.
Zobacz także: BCL, EuroCup, VTB. Eurosport mocno wchodzi w koszykówkę