Niebywała walka, sporo nerwów i ostatecznie wyjście ze sporych już opresji - tak w skrócie wyglądał pojedynek 4. kolejki Energa Basket Ligi w wykonaniu Anwilu. Mistrzowie Polski, w derbowym starciu w Bydgoszczy, musieli naprawdę wznieść się na wyżyny swoich umiejętności, aby z grodu nad Brdą wywieźć dwa punkty. Był to jak na razie zdecydowanie największy opór w sezonie, jaki spotkali gracze z Włocławka na krajowym podwórku.
- Wielkie gratulacje dla bydgoskiego zespołu, który, jak się okazuje, nie leży nam. Graliśmy sparing przed sezonem i wówczas obie ekipy także zdobyły po ponad 100 punktów (106:104 wygrała go Enea Astoria przyp. red.) - zaznaczył po meczu trener Anwilu, Igor Milicić. - Potrzebne są nam takie właśnie mecze, w których musimy wznieść się na wyższy poziom, a w końcówkach jak ta, wyjdą z kolei umiejętności i jakość graczy, których niewątpliwie posiadamy - dodał 43-letni szkoleniowiec, mając zapewne na myśli Ricky'ego Ledo, który załatwił sprawę w ostatnich minutach gry.
Nadal bez lidera. Enea Astoria poczeka na powrót Michała Chylińskiego >>
Pomocne zespołowi Anwilu okazało się zapewne również wsparcie trybun. Hala Immobile Łuczniczka przeżyła bowiem prawdziwy najazd zagorzałych fanów z Włocławka, którzy licznie zebrali się w niedzielne południe, by dopingować swoją ekipę.
- O meczu można powiedzieć, że były to prawdziwe derby. Ponad 4 tysiące kibiców na trybunach, dopingujących swoje drużyny, to jest naprawdę godne podziwu i oby takich spotkań było w naszej lidze jak najwięcej - podkreślił Milicić.
ZOBACZ WIDEO: Stacja Tokio. Cezary Trybański: Mike Taylor zaraził zespół amerykańskim luzem
W połowie czwartej kwarty zrobiło się jednak dla Anwilu szczególnie gorąco, ale nie za sprawą trybun, a w wyniku dobrej gry gospodarzy, którzy po celnej trójce Michała Nowakowskiego, byłego zresztą zawodnika włocławian, prowadzili już 93:85 i trener mistrzów Polski zmuszony był poprosić o czas. Poskutkował on jednak momentalnie, bowiem na parkiet powrócił już zupełnie inny zespół - w pełni skoncentrowany i posiadający bezwzględnego egzekutora w osobie wspomnianego już Ricky'ego Ledo.
- Cieszę się, że wygraliśmy, ale cieszy mnie również to, że był to mecz na styku. W sytuacji, gdy wygrywamy 30-oma punktami, nie są to dla nas starcia szkoleniowe. W tym wypadku było inaczej. Z tym, z czym spotykamy się w Europie, spotkaliśmy się w polskiej lidze. Zespołowi z Bydgoszczy życzymy zwycięstw, bo naprawdę dobrze pracują i widać, że trener Gronek podniósł tę drużynę na wysoki poziom - zakończył Milicić.