Rewelacyjne spotkanie mieli okazję obejrzeć kibice w Charlotte w pierwszym pojedynku sezonu. Tamtejsi Hornets podejmowali Chicago Bulls i już na starcie rozgrywek zaserwowano kapitalną dawkę emocji. W tym meczu padły bowiem dwa rekordy.
Pierwszym z nich były 23 celne rzuty z dystansu, jakie trafili gospodarze. Takie osiągnięcie nie zdarzyło im się do tej pory ani razu w regulaminowym czasie gry. Tym samym pobili rekord ustanowiony w kwietniu tego roku, kiedy to rzucili jedną "trójkę" mniej w meczu przeciwko Cleveland Cavaliers. Dwukrotnie (w 2016 oraz 2018 roku) Hornets mieli na koncie 20 celnych rzutów za trzy punkty.
Czytaj także: NBA. Kyrie Irving rzucił 50 punktów w debiucie dla Brooklyn Nets!
Z dystansu dla drużyny Charlotte punktowali w tym meczu Devonte Graham (6), Marvin Williams (5), Dwayne Bacon (2), Terry Rozier (2) oraz Malik Monk (1). Liderem w tym elemencie był jednak debiutant PJ Washington, którzy zaaplikował rywalom aż siedem celnych trójek.
Co ciekawe, dopiero na 1,5h przed spotkaniem nowy zawodnik Hornets dowiedział się, że wyjdzie w podstawowym składzie. Trener zespołu James Borrego otwarcie przyznawał również przed sezonem, że Washington może być często oddelegowywany do G-League. Swoim występem PJ położył na ten pomysł spory znak zapytania.
Czytaj także: Konflikt NBA - Chiny. Shaq O'Neal staje po stronie Daryla Moreya
- Zdecydowanie użyłem słów trenera jako motywacji. Oczywiście nie mówię, że gra w G-League jest zła, jeżeli dostaje się tam więcej minut. Ja tego jednak nie chciałem. Chcę być tu, gdzie jestem, na największej możliwej scenie koszykarskiej i być lepszym z meczu na mecz - mówił Washington po spotkaniu. Żaden inny pierwszoroczniak nie trafił w swoim pierwszym meczu w NBA siedmiu rzutów z dystansu.
ZOBACZ WIDEO MŚ w koszykówce. Polacy zagrali świetny turniej! Czas na igrzyska olimpijskie? "To będzie piekielnie trudne zadanie"