Dwa mecze, dwie porażki i bilans punktowy 214:261. Golden State Warriors 74. sezon NBA rozpoczęli od koszmarnych wyników. Wyraźnie przegrali z Los Angeles Clippers oraz Oklahomą City Thunder. Byli mistrzowie muszą przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości - dla większości zespołów mogą okazać workiem treningowym.
- To nie jest jednorazowy wypadek przy pracy. W tym roku będą zdarzać się tak bolesne mecze. Ostatnie pięć lat żyliśmy jak w bajce, która nie powinna się wydarzyć. Zaczynamy praktycznie od nowa i to w wielu kwestiach - powiedział wprost trener Steve Kerr (za ESPN).
ZOBACZ WIDEO: Bartosz Kwolek wspomina finały Ligi Narodów. "Zebraliśmy się jak chłopacy z SKS-u i dwa razy pokonaliśmy Brazylię"
Bolesna słowa Greena
Wszyscy nad Zatoką spodziewali się trudnego sezonu. Ich zapowiedzi były jednak bardzo optymistyczne. Magia wielkich Warriors w dalszym ciągu miała działać w lidze.
- Opinie o końcu dynastii są przedwczesne. Mamy w końcu dwukrotnego MVP ligi, mamy obrońcę roku, dodaliśmy D'Angelo Russella, który rozkwita na prawdziwą gwiazdę NBA. Straciliśmy co prawda weteranów, ale podobają mi się nasze wzmocnienia - zapewniał Klay Thompson.
Nic z tego. Dopiero teraz gołym okiem widać jaką wartość do zespołu wnosili Durant czy Thompson. Ile energi z ławki rezerwowych zapewniał Andre Iguodala. Osamotniony Stephen Curry bije głową w mur i z tygodnia na tydzień jego poziom frustracji będzie rósł.
- Chciałbym zobaczyć tę drużynę grającą znacznie lepiej. Rzeczywistość jest taka, że w tym momencie jesteśmy beznadziejni. Nasza obrona w tym momencie praktycznie nie istnieje - przyznaje Draymond Green.
Zobacz także: Chris Dowe: Była rozmowa w szatni. Ten zespół zacznie wygrywać