Obie drużyny grały w tym spotkaniu bardzo nierówno. Śląsk Wrocław prowadził już 27:7, a później 60:48. Pomiędzy tymi momentami dał się dogonić. W końcówce również nie mógł być pewny zwycięstwa. - Mieliśmy założenia, które świetnie realizowaliśmy w pierwszej kwarcie natomiast w drugiej kwarcie było już dużo słabiej. Odeszliśmy od swojego grania: agresywnej obrony i zacieśniania pola trzech sekund - przyznał Kamil Łączyński.
Rozgrywający Śląska Wrocław zdobył 14 punktów, miał osiem zbiórek i siedem asyst. Był kluczową postacią końcówki sobotniego meczu. To on miał piłkę i był faulowany przez rywali. Choć wcześniej ze skutecznością na linii rzutów wolnych było średnio, to w najważniejszych momentach nie dał gospodarzom nadziei na zwycięstwo. - Ten ostatni spudłowałem, ale w newralgicznym momencie miałem pięć na sześć. Cieszę się, ale celem jest sześć na sześć. Zobaczymy, co będzie dalej - tłumaczył rozmówca portalu WP SportoweFakty.
Zobacz także: Gorąco w Stargardzie. Trener nie komentuje reakcji kibiców PGE Spójni
Śląsk jest beniaminkiem Energa Basket Ligi, ale w składzie ma kilku ogranych na tym poziomie koszykarzy. W czwartej kwarcie wrocławianie wytrzymali presję trybun. Gdy na chwilę PGE Spójnia Stargard wyszła na prowadzenie kibice podnieśli jeszcze i tak wysoki poziom dopingu. Pomimo przeraźliwego tumultu goście zachowali chłodne głowy.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: ustrzelili kolegę bez żadnej litości
- Wygraliśmy bardzo trudny mecz. Bardzo gorący teren. Uwielbiam tu grać. Kibice dopingują przez 40 minut. To jest fenomenalna sprawa. Uwielbiam grać w takich warunkach. Cieszę się, że odpowiedzieliśmy na to swoją dobrą grą. Cieszy drugie wyjazdowe zwycięstwo z rzędu - mówi Kamil Łączyński.
Atmosferę w chwalił też na konferencji prasowej trener Andrzej Adamek. - Bardzo jestem szczęśliwy ze zwycięstwa w tak gorącym miejscu i z tak dobrą drużyną. Ciągle jeszcze poszukujemy swojej tożsamości. Budujemy się. To bardzo cenne zwycięstwo. Miło się gra w takich halach, gdzie kibice dopingują przez cały mecz swój zespół. Jest to super miejsce do gry - powiedział szkoleniowiec Śląska Wrocław.
Czytaj też: Sensacja w Gdyni. Przemysław Frasunkiewicz: Tylko dwóch zawodników zagrało na swoim poziomie
- To był zacięty, wyrównany mecz. To bardzo trudne miejsce do gry. Mają świetnych kibiców i silny zespół. Przygotowywaliśmy się na to mentalnie. Każdy realizował plan, który nakreślił nam trener. Staraliśmy się utrzymać koncentrację przez 40 minut i to dało nam zwycięstwo - dodał Kanadyjczyk Devoe Joseph, który zdobył 19 punktów. Trafił pięć "trójek" i szczególnie w pierwszej oraz trzeciej kwarcie był nie do zatrzymania dla gospodarzy.
Śląsk z trzema zwycięstwami i trzema porażkami plasuje się w środku tabeli. Dwa najbliższe spotkania wrocławianie rozegrają u siebie. Już w czwartek zmierzą się z Treflem Sopot, a 17 listopada sprawdzą GTK Gliwice. - Walczymy, chcemy grać jak najlepiej. Cieszą dwie z rzędu wygrane na wyjazdach. Wracamy do własnej hali. Mam nadzieję, że się zapełni. Gramy z bardzo mocnym Treflem Sopot, który w tym sezonie jest na fali wznoszącej. Na pewno nie będzie łatwo, ale chcemy kontynuować naszą passę - optymistycznie zakończył Kamil Łączyński.