Drużyna z Pomorza Zachodniego rozegrała trzy mecze przed własną publicznością. Żadnego z tych spotkań nie wygrała. W 6. kolejce Energa Basket Ligi uległa Śląskowi Wrocław 79:82.
- Śląsk gra coraz lepiej. Niestety źle zaczęliśmy. Nie zrealizowaliśmy założeń, czyli spowolnienie gry. Daliśmy Śląskowi rozpędzić się w ataku. To zaważyło, że pierwsza kwarta skończyła się 15-punktowym prowadzeniem gości. Łatwo zauważyć, że to utrudnia grę, mimo że wróciliśmy do meczu i nawet wyszliśmy na prowadzenie. Gratulacje dla Śląska. Dziękujemy za taki głośny doping. Pomógł naprawdę i liczymy, że w następnych meczach będzie tak samo. Będziemy walczyć tak samo, jak walczyliśmy w sobotę. Miejmy nadzieję, że tym razem zwycięsko - ocenił Piotr Pamuła.
Zobacz także: Gorąco w Stargardzie. Trener nie komentuje reakcji kibiców PGE Spójni
Kapitan PGE Spójni Stargard zdobył 15 punktów. Trafił 5/10 prób z dystansu. Kilka razy pozwalało to odrabiać straty. Trzy fatalne przestoje okazały się jednak kluczowe. - Przegrywaliśmy za wysoko w pierwszej kwarcie. To jest nowoczesna koszykówka. Można wrócić i zrobiliśmy to, ale nie gra się łatwo, gdy po pierwszej kwarcie zaczyna się na -15. Trzeba w tym upatrywać głównego powodu przegranej - przyznał koszykarz PGE Spójni.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio #8: Iga Baumgart-Witan. Baba nie do zajechania
Gospodarze nie potrafili zatrzymać kanadyjskiego strzelca Śląska Wrocław. Devoe Joseph zdobył 19 punktów. Szczególnie w pierwszej i trzeciej kwarcie jego trafienia robiły różnicę. - Tutaj nie można mieć do nikogo pretensji. Myślę, że nawet jedną trójkę trafił z faulem, którego sędziowie nie odgwizdali. Ray był bardzo blisko niego, ale trafiał bardzo ciężkie rzuty. Niektóre z nich były nie do obrony - tłumaczył nasz rozmówca.
Czy PGE Spójnia Stargard jeszcze w listopadzie poprawi swój bilans? Dwa zwycięstwa w sześciu meczach to zdecydowanie za mało żeby myśleć o play-offach. Terminarz w tym miesiącu jest teoretycznie korzystny, ale już pierwszy rywal w zasięgu Biało-Bordowych, jakim był Śląsk, zweryfikował ambitne plany. - W Energa Basket Lidze nie ma teraz słabeuszy. Trafiają się takie mecze, jak przegrana Anwilu, czy Asseco Arki Gdynia z GTK Gliwice. Na każdy zespół trzeba uważać, ale z każdym można wygrać. Trzeba wychodzić do każdego meczu i walczyć o zwycięstwa - stwierdził Piotr Pamuła.
Czytaj też: Sensacja w Gdyni. Przemysław Frasunkiewicz: Tylko dwóch zawodników zagrało na swoim poziomie