EBL. Stelmet - Anwil. Mocne słowa Michała Sokołowskiego: Zagraliśmy tragicznie

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Michał Sokołowski
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Michał Sokołowski

- Zagraliśmy tragicznie. Nie było zespołowości, nikt z nas nie postawił się rywalom - mówi Michał Sokołowski. - Nie ma żadnego usprawiedliwienia na tak słabą postawę - przyznaje z kolei Igor Milicić. Anwil został zdeklasowany przez Stelmet Enea BC.

To miał być hit 6. kolejki Energa Basket Ligi. W szlagierze grała jednak tylko jedna drużyna. Stelmet Enea BC Zielona Góra pokazał klasę, Anwil Włocławek zaprezentował się fatalnie (77:101).

To był kompromitujący występ mistrza Polski, który był jedynie tłem dla świetnie grających zielonogórzan.

- Trudno mi cokolwiek powiedzieć. Należą się ogromne gratulacje dla zespołu Żana Tabaka, który nas kompletnie zdominował w tym spotkaniu. Statystyki o tym dobitnie świadczą. Stelmet lepiej zbierał, grał z dużo większym zaangażowaniem, pokazał, jak należy walczyć przez całe spotkanie - przyznaje trener Igor Milicić.

ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio #9: Artur Mikołajczewski. Powrót z zaświatów

Zobacz także: Koszykówka. Mike Taylor zostaje w reprezentacji Polski na dłużej! Są zmiany w sztabie szkoleniowym

Ani przez moment zwycięstwo zielonogórzan nie było zagrożone. Gospodarze zademonstrowali zespołową, efektowną koszykówkę. Goście z Włocławka po raz kolejny zagrali indywidualnie, w wielu momentach nie było widać zespołowości.

Gospodarze lepiej dzielili się piłką, notując aż 32 asysty. Anwil popełnił w tym spotkaniu 17 strat, po których Stelmet zdobył 22 punkty.

- Zagraliśmy tragicznie. Nie było zespołowości. Nikt z nas nie postawił się Stelmetowi. Najlepiej o tym meczu zapomnieć, że w ogóle się odbył. Trudno przełknąć taką porażkę - mówi wprost Michał Sokołowski, skrzydłowy Anwilu, który w zeszłym roku występował w Stelmecie Enea BC.

Frustracja w szeregach drużyny prowadzonej przez Igora Milicicia rosła z minuty na minutę. W połowie czwartej kwarty ciśnienia nie wytrzymał Chris Dowe, który został wyrzucony z boiska. Zaskakująco zachowywał się Tony Wroten, który nie oddał ani jednego rzutu, w pewnych momentach nie wracał też do obrony.

- Nie mam żadnego usprawiedliwienia na tak słabą postawę mojego zespołu. Doskonale wiedzieliśmy, co nas czeka w Zielonej Górze. Mamy doświadczoną drużynę, która nie może grać w ten sposób - podkreśla Igor Milicić.

Kolejny mecz Anwil rozegra w środę 6 listopada. Mistrzowie Polski na wyjeździe zmierzą się z ekipą Hapoel Bank Yahav Jerozolima w ramach Basketball Champions League.

Zobacz także: EBL. Radosław Piesiewicz o zmianie godzin meczów TV: Mamy "prime-time" dla koszykówki

Źródło artykułu: