Długa droga i odrodzenie Eweliny Gali. "Miałam dość. Nie chciałam już brać w tym udziału"

Materiały prasowe / Materiały prasowe / Rafał Rusek / Na zdjęciu: Ewelina Gala
Materiały prasowe / Materiały prasowe / Rafał Rusek / Na zdjęciu: Ewelina Gala

- Jesteś już kolejną osobą, która wspomina o książce. Może trzeba jeszcze raz przemyśleć ten temat - mówi Ewelina Gala, która wróciła do koszykówki i reprezentacji Polski.

29-letnia Ewelina Gala wróciła do koszykówki. Podniosła się po licznych ciosach, które otrzymała tak od życia, jak i od byłego klubu. Teraz jest jedną z liderek CosinuMed Widzewa Łódź, a dobre wejście sezon sprawiło, że znalazła się też w reprezentacji Polski.

Krzysztof Kaczmarczyk, WP SportoweFakty: W czwartek ponownie zagrała pani w reprezentacji Polski, chociaż jeszcze kilka miesięcy temu były myśli o zakończeniu kariery. Miłość do tego sportu wygrała?

Ewelina Gala, skrzydłowa CosinusMED Widzew Łódź i reprezentacji Polski: Bardzo się cieszę, że mogłam wystąpić w tym meczu. Kiedy parę lat temu odszedł mój dziadek obiecałam sobie, że zrobię wszystko aby wrócić do kadry. Mój dziadek był moim największym kibicem, a także prawdziwym patriotą i wiem, że byłby ze mnie bardzo dumny.

Zobacz także. EBL. Ricky Ledo, gwiazda Anwilu Włocławek: Biorę odpowiedzialność za tę porażkę

To na pewno. Była zatem faktycznie duża motywacja do powrotu.

Te parę miesięcy temu byłam przekonana, że już nie wrócę do koszykówki po tym, jak zostałam potraktowana w poprzednim klubie. Szczerze miałam dość. Nie chciałam już brać w tym wszystkim udziału. Nie chciałam już nigdy więcej czuć się tak, jak czułam się wtedy. Byłam totalnie wypalona sportowo, psychicznie i też życiowo. Jednak kiedy zaczęłam odzyskiwać świadomość i zaczęłam mentalnie wracać do siebie zrozumiałam, że bardzo chcę znów biegać z piłką (uśmiech).

ZOBACZ WIDEO: Mateusz Borek widzi miejsce w kadrze dla młodego piłkarza. "Powinien dostać powołanie"

Przeszłość sprawiła, że teraz jest więcej mądrości i siły? Pani życie to niezły materiał na książkę. Przeszło to gdzieś przez głowę?

Przeszłość wiele mnie nauczyła. To, co wydarzyło się, zostanie we mnie na zawsze. Nie dlatego, że chcę to rozpamiętywać, ale dlatego, że to wszystko było bardzo bolesne i nie da się o tym zapomnieć. Jesteś już kolejną osobą, która wspomina o książce. Może trzeba jeszcze raz przemyśleć ten temat. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że jedną z tych osób jest mój były mąż. Namawiał mnie na to jakieś półtora roku temu. Teraz już chyba nie byłby taki zadowolony, jakbym faktycznie ją napisała, a to tym bardziej kusi.

Sportową karierę łączy pani z byciem matką na pełny etat. Nie jest to łatwe, ale Leon - pani syn - jednak chyba napędza i pozwala nieco zapomnieć o złej przeszłości?

Kłaniam się nisko każdej kobiecie, która jest mamą. Bez względu na to czy łączy to jeszcze z pracą czy "tylko i aż" z prowadzeniem domu. Dla mnie to są bohaterki! To naprawdę nie jest łatwe zadanie. Samotne macierzyństwo jest jeszcze trudniejsze. Leoś jest cudownym chłopcem i dziękuję Bogu, że pomimo przeogromnego stresu w ciąży jest zdrowy i uśmiechnięty. I to praktycznie non stop. To moja największa miłość i nie wyobrażam sobie już życia bez niego.

Ten uśmiech sprawia, że trud tego wszystkiego odchodzi w zapomnienie?

Czasem naprawdę jest ciężko to wszystko pogodzić. Nie byłoby mnie tu, gdyby nie moja rodzina. Moi rodzice bardzo mi pomagają od samego początku i jestem im za to ogromnie wdzięczna. Umówmy się, że to nie jest komfortowa sytuacja. Kiedy zbliżają się do emerytury i mają nadzieję, że będą sobie spokojnie żyć nagle okazuje się, że ich córce kompletnie posypało się życie i z tego pięknego obrazka szczęśliwej rodzinki w pięknym domu, zostaje sama z dzieckiem. Kiepska perspektywa.

Zobacz także. EBL. Horror na własne życzenie. GTK Gliwice ograło Śląsk Wrocław, Brandon Tabb z rekordem punktowym

Wsparcie rodziców było bezcenne.

Oni nie dali mi odczuć żadnych negatywnych emocji. Otoczyli mnie i Leosia ogromną miłością i dzięki nim ja też tak szybko podniosłam się psychicznie. Mój syn jest pewnego rodzaju motorem napędowym, ale jeśli chodzi o sport, to robię to wyłącznie dla samej siebie.

Przy tym wszystkim udało się wrócić do koszykówki. Podpisała pani kontrakt z Widzewem i z perspektywy czasu chyba nie żałuje tej decyzji? Są minuty, jest forma, a w efekcie tego było powołanie od trenera Marosa Kovacika do reprezentacji.

Jeśli mam być szczera, ja w ogóle nie brałam innej opcji pod uwagę. Chciałam wrócić i chciałam, żeby to była Łódź. Moje rodzinne miasto. Miejsce, w którym znów poczułam się bezpiecznie. Potrzebowałam tego. Dlatego bardzo się cieszę, że mogę tu spędzić ten sezon. W Widzewie. To taki mój osobisty powrót do korzeni. Spotkanie trochę z samą sobą po wielu latach podróżowania po różnych klubach.

Podpisując kontrakt myślała pani, że to wszystko tak się potoczy i po paru tygodniach pojedzie pani na zgrupowanie kadry narodowej?

Dla mnie w ogóle temat reprezentacji był abstrakcją. Nie spodziewałam się, że uda mi się zyskać zadowalającą formę w tak krótkim czasie. Stawiałam sobie to za cel, ale zdecydowanie nie w tym sezonie. Trener Maros Kovacik jest świetnym szkoleniowcem, dlatego to była dla mnie przyjemność i ogromne wyróżnienie, że mogłam uczestniczyć w tym zgrupowaniu.

Do pełni szczęścia zabrakło triumfu w starciu z Wielką Brytanią...

Niestety nie udało się wygrać tego meczu, choć nie ukrywam, że wszystkie na to liczyłyśmy i bardzo chciałyśmy wygrać to spotkanie. Wiem, że to się powtarza, ale pięć dni to naprawdę mało czasu na przygotowanie. Mimo tego, udało się stworzyć coś wspaniałego. Atmosfera była naprawdę świetna.

Co zadecydowało o porażce? Tego czasu faktycznie było mało, za to teraz - na kolejny mecz w eliminacjach - trzeba czekać aż do listopada 2020.

Oglądałam mecz po powrocie z Wałbrzycha. Zabrakło nam wykończenia. Rywalki popisały się dużo lepszą skutecznością, co przyczyniło się do wyniku końcowego. Tak, jak wspomniałeś, teraz mamy dużo czasu do kolejnego meczu. Mam nadzieję, że uda się ten czas dobrze przepracować i zgrać cały zespół, a to przełoży się na korzystny wynik.

Zobacz także. EBL. Trenerskie uniki w Stargardzie. Waleczna PGE Spójnia zdominowała BM Slam Stal

Źródło artykułu: