[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Czy dwa ostatnie zwycięstwa odniesione w niezłym stylu to zapowiedź czegoś nowego, lepszego w wykonaniu mistrza Polski?[/b]
Szymon Szewczyk, kapitan Anwilu Włocławek: Trzeba zacząć od tego, że dwa ostatnie zwycięstwa bardzo cieszą. To jest najważniejsze, bo po to wychodzi się na parkiet. Czy to zapowiedź czegoś nowego, lepszego? Mam taką nadzieję, choć należy pamiętać, że my cały czas jesteśmy na etapie budowania zespołu, poznawania siebie nawzajem. To proces, który musi potrwać.
Nie za długo to trwa?
Wiem, że w środowisku są takie głosy: "no ale przecież od tego jest okres przygotowawczy. Co oni tam robili?". Jednak kiedy masz tylu nowych zawodników i do tego wymagający system, jaki preferuje trener Igor Milicić, to tego czasu do nauki potrzeba znacznie więcej. Trzeba te wszystkie elementy nie tylko zaakceptować, ale także w nie w pełni uwierzyć. To jest kluczowa kwestia. I nastawienie. Ono musi być jednakowe u wszystkich zawodników.
Zobacz także: EBL. Legia Warszawa nie zostawia zawodników na lodzie. Klub pomoże Amerykaninowi w trudnej sytuacji
I tak właśnie jest?
Nie ma innej opcji. Nie chcę zakrzywiać rzeczywistości i mówić, że wszystko jest idealne, bo każdy widział, że przydarzały nam się momenty, gdy popełnialiśmy proste błędy, nie wracaliśmy do obrony, czy brakowało odpowiedniego zaangażowania. Nad tymi kwestiami musimy mocno pracować. Każdy z zawodników musi zdać sobie sprawę z tego, jaką rolę pełni w tym zespole. I ją bezdyskusyjnie zaakceptować.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Anna Kiełbasińska bez nominacji na Sportowca Roku. "Przykra sprawa"
Dobrą informacją jest fakt, że mimo nie najlepszej gry, wasza sytuacja w Basketball Champions League jest całkiem niezła. Z bilansem 3:3 można pozytywnie patrzeć w stronę kolejnych spotkań.
Tak. Zaczęliśmy rozgrywki od dwóch porażek - w Niemczech i w Hiszpanii. Vechta pokazuje jednak, że jest bardzo mocnym zespołem. Grają dobrze i skutecznie i nie przez przypadek są tak wysoko w tabeli. Burgos z kolei miał wtedy fenomenalną skuteczność z dystansu. Za dużo nie mogliśmy zrobić, bo byli po prostu rewelacyjnie dysponowani. Cieszy fakt, że te dwie porażki nas nie podłamały i zaczęliśmy grać lepiej i wygrywać. Wszystko przed nami. Awans do kolejnej fazy jest w naszym zasięgu.
Trudno było się pozbierać po klęsce z HydroTruckiem na własnym parkiecie?
Nie nazywałbym tego meczu klęską. Klęska jest wtedy, gdy przegrywasz 30-40 punktami. To była bardzo bolesna porażka. O przegranej zaważyły pojedyncze akcje, dlatego trzeba zdać sobie sprawę z tego, że każda akcja ma ogromne znaczenie. Każde posiadanie się liczy. Trzeba mieć tego świadomość.
Trudno jest być kapitanem w takim zespole?
Nie jest łatwo. W ogóle bycie kapitanem nie jest łatwą sprawą. Z tą rolą wiąże się wiele aspektów: poukładanie zespołu, "trzymanie" szatni. Czasami trzeba pogłaskać, czasami trzeba powiedzieć dobre słowo, ale czasami trzeba użyć mocnych, męskich słów. Wylać "kawę na ławę".
Pan to robi?
Czasami mi się zdarza. Nie każdy z zawodników jest jednak z tego zadowolony, co zresztą było widać w kilku sytuacjach. I to nie jest tak, że ja mam pretensje do kogoś, że nie trafił rzutu czy stracił piłkę. To się zdarza. Irytuje mnie na przykład fakt, że ktoś rzuca przez ręce dwóch-trzech obrońców, gdy ktoś inny stoi wolny i można mu podać piłkę. W obronie wiąże się to z kolei z brakiem zaangażowania i odpowiedniej determinacji.
Kiedyś jeden z moich trenerów powiedział mi: "raz możesz zwrócić uwagę, bo każdy popełnia błędy. Drugi raz też możesz zwrócić, bo ktoś coś zapomniał albo nie zrozumiał. Ale trzeci raz? To oznacza, że nie ma inteligencji boiskowej bądź nie chce tego zrobić".
W takim razie, ile razy pan musi powtarzać?
Różnie z tym bywa. Niestety. Czasami trzeba użyć mocniejszych słów. Taka sytuacja była podczas meczu w Turcji, gdy miałem spięcie z Tony'm Wrotenem na ławce. Mówiłem mu: "skoro umiesz zapakować piłkę do kosza nad dwoma rywalami, to możesz też wrócić do obrony i powalczyć. Nie może tak być, że stracisz piłkę i pokazujesz niezadowolenie". Po meczu długo o tym rozmawialiśmy i mam wrażenie, że doszliśmy do porozumienia.
Czy do obcokrajowców docierają głosy krytyki ze strony kibiców i mediów?
Wiedzą o tym, zdają sobie z tego sprawę, że nie wygląda to tak, jak być powinno. Wszyscy jedziemy na jednym wózku. Trzeba zdawać sobie z tego sprawę. Rozmawiamy o tym w szatni. Każda porażka boli cały zespół.
Drużynę Stelmetu umieściliśmy na pierwszym miejscu w "Power Rankingu"